Forum
Jak można sobie poradzić z nerwicą?
Autor tematu admin (69)
13-05-2012 19:57
Witam!

Mam te same objawy co poprzednicy, czyli ból w klatce piersiowej, lęk przed nie wiadomo czym, zawroty głowy, mrowienie rak i nóg, przejaśnienia na skórze, skoki ciśnienia do 170/100, kołatania serca przy minimalnym wysiłku,ciężko mi złapać oddech.
Objawy pojawiały się sporadycznie ale od około pół roku nasiliły się. Najpierw ten dziwny dyskomfort odczuwany w klatce piersiowej,za splotem słonecznym, ciężko mi sie było skupić nad czymś, byłem bardzo nerwowy (wszystko mnie denerwowało) potem ten dyskomfort przemienił się w ból, często skakało mi ciśnienie, potem doszły zawroty głowy, lęki i bezsenność. Od nowego roku byłem juz u 6 różnych lekarzy i tylko 2 w miare trafnie podało przyczynę, inni wynajdywali od refluksu po dusznicę bolesną. Brałem leki uspokajające i nasenne ale niewiele dały. Mam zamiar iść do psychiatry. Macie moze jakieś rady jak z tym sobie radzić? Dodam, że mam 26 lat i ostatnio miałem pare stresów (studia, praca, rodzina, związek itd)
13-05-2012 20:11
Dodam jeszcze, że jak to student nie uciekałem od używek ale od nowego roku- zgodnie z postanowieniem nie pale i pije sporadycznie, bo czasem nawet po wypiciu 2-3 piw na drugi dzień czuję się tragicznie.
25-05-2012 07:19
Witamno nie wiem do kogo się zwrócić bo użytkownik usunięty tak dzieje się ja długo piszemyale tym nie martw się bo tak się zdarzajednak to co mnie ucieszyło w tej sytuacji (no może nie odpowiedniego sformułowania użyłam
) jednak sama świadomość tego że czujesz iż to nerwica jest dobrym posunięciem w dalszej Twojej egzystencji.Dasz radę .chociaż jesteś wystraszona tą sytuacją.Dużo siły życzę Ci na każdą chwilę .Pozdrawiam i odezwij się aby wiadomo było kto to
podkarpacie
26-05-2012 05:47
Czekam i ja że się odezwiesz, wiesz takie pisanie to jest też pewna forma terapii , tak się ulży więc pisz.
A my tutaj w miarę możliwości pomożemy wysłuchamy wesprzemy.
Cieplutko pozdrawiam
01-08-2012 12:27
Witam wszystkich serdecznie!

Ja również od roku cierpię na zaburzenia dysocjacyjne. Główne objawy w moim przypadku to zawroty głowy, zaburzenia równowagi, drętwienie nóg.

Nerwica jest w moim przypadku efektem długotrwałego stresu i urazów psychicznych. Całe życie właściwie żyłam w stresie, bo mój ojciec był alkoholikiem - typem agresora, który po powrocie z libacji katował wszystkich domowników - głównie psychicznie. W wieku 22 lat przeżyłam śmierć Mamy - jedynej osoby, która dawała mi poczucie bezpieczeństwa - została zamordowana. Potem zostałam sama, musiałam sobie radzić z życiem. Jednak teoretycznie dawałam radę - pracowałam, skończyłam studia, rozpoczęłam dorosłe życie - wszyscy byli wręcz pod wrażeniem, że tak świetnie sobie z tym wszystkim radzę. Potem jednak weszłam w trudny związek i tkwię w nim do dziś.

Rok temu po raz pierwszy zemdlałam na ulicy - myślałam, że to przemęczenie (praca, pisanie magisterki po nocach, brak snu i złe odżywianie), ale potem - po odpoczynku i zrobieniu wszystkich badań - okazało się, że fizycznie wszystko jest ok. Zdiagnozowano u mnie zaburzenia dysocjacyjne, rozpoczęłam leczenie (parogen). Po 8 miesiącach odstawiłam leki, ale objawy nerwicy mam nadal... Nie są one tak silne, jak przed farmakologią, ale występują dość często.

Jestem tym już tak strasznie zmęczona po roku, że naprawdę odechciewa mi się żyć. Idę po ulicy (czasami ledwo), patrzę na mijających mnie ludzi i zazdroszczę im, że nie muszą nieustannie myśleć o tym, że się zaraz przewrócą, że coś im się stanie itd. Jak czytam posty poprzedników, to jeszcze bardziej dobija mnie fakt, że niektórzy walczą z tym już od lat! Ja też próbuję sobie cały czas tłumaczyć, że to tylko głowa, że nic się nie dzieje, ale objawy nie ustają - czasami mam po prostu ochotę zasnąć i się więcej nie budzić.

Przez to wszystko zamknęłam się w domu, mało wychodzę, bo się boję, ale z drugiej strony czuję się we własnym domu jak w więzieniu. Dodatkowo brak ruchu dobił mnie kondycyjnie, straciłam też fajną sylwetkę i wpadłam w naturalne dla każdej młodej kobiety kompleksy - tym bardziej nie chce mi się wychodzić z domu... Być może poukładanie życia osobistego zmieniłoby nieco sytuację (nie miałabym na co dzień tylu stresów), ale z drugiej strony boję się samotności (tzn. w obecnym stanie się jej boję, przeraża mnie ta cisza w mieszkaniu, brak możliwości położenia głowy na czyimś ramieniu itd.).

Najgorszy jednak w tym wszystkim jest chyba brak zrozumienia i wsparcia ze strony otoczenia... Na początku próbowałam jeszcze rozmawiać ze znajomymi, dużo mi pomogli na pierwszym etapie choroby (kiedy nie mogłam sama przejść nawet od łózka do toalety!), ale potem przestałam o tym rozmawiać z kimkolwiek. Odstawiłam leki i udaje, że jest świetnie, bo czuje się nierozumiana i mam wrażenie, że tą swoją chorobą sprawiam wszystkim tylko problem. Nikt z moich znajomych też nie pokusił się o teoretyczne zapoznanie się z tą chorobą, dla nich to po prostu były gorsze dni, ale leczyłam się i powinno być ok. Nie chcę ich sobą absorbować, mają swoje życia. Mój "partner" z kolei nie poukładał swojego poprzedniego życia (robi to od półtora roku), więc oficjalnie nas nie ma, co oczywiście niesie za sobą konsekwencje w postaci ciągłych kłótni - on wymaga ode mnie wyrozumiałości, ja nie jestem w stanie już przestać "pluć jadem", bo uważam, że sytuacja trwa za długo i to jest zdecydowanie nie fair w stosunku do mnie. Oczywiście nawet nie wspominam o taryfie ulgowej ze względu na chorobę - i tak wszyscy uważają, że to przecież nic takiego - skoro wiem, że to tylko moja głowa, to powinnam przestać o tym myśleć i będzie ok.

Czy ktoś z Was również przechodzi przez nerwicę w samotności (bez posiadania rodziny, większość czasu w samotności)? Być może ktoś mi podpowie, jak sobie z tym radzić - nie tylko z objawami samej nerwicy, ale z depresją właściwie - z brakiem chęci na cokolwiek w takim stanie... Czy jakoś zmuszacie się do aktywności? Co Wam pomaga?

Cieszę się, że istnieją takie fora - człowiek przynajmniej może "porozmawiać" z osobami, które "wiedzą, o co chodzi" i nie sypią super poradami w stylu "myśl pozytywnie"...
12-12-2012 19:08
Witam dawno nie odwiedzałam tego forum, które bardzo mi pomogło.
Dolegliwości , które miałam (czasami jeszcze mam) zanikły kiedy dowiedziałam się co to tak naprawdę jest. I przekonałam się , że nie jestem z tym sama ! Dzięki wszystkim, którzy się tutaj wypowiadali. Jestem z Wami.
Jeżeli chodzi o moją nerwicę to jest lepiej tylko czasami mam napady duszności przeważnie w pracy , którą uwielbiam więc nie wiem skąd te napady lękowe i występująca przy nich duszność.
Jakoś ostatnio mniej myślę o tym wszystkim i jest dobrze. Najważniejsze to znaleźć sobie jakieś zajęcie , które cieszy i pozwala zapomnieć o tych wszystkich przykrych rzeczach.
Pomimo tego mam napady paniki np. jak jestem w obcym miejscu, na wakacjach czy jak jadę w dłuższą podróż. Najlepiej czuję się w domu i jak tylko przekraczam próg wszystko znika. Nawet jak wracam z pracy gdzie mówie sobie , że jak tylko wejdę do domu to się położę odpocznę bo nie dam rady to jak tylko wchodzę do domu dostaję zastrzyk energii . Poprostu czuję się idealnie.
Ostatni raz jak wyjechałam na 3 dni poza miasto to przez moje napady postawiłam wszystkich znajomych do pionu i wracaliśmy przez pół miasta do hotelu tak się źle poczułam . Oczywiście jak już byliśmy na miejscu wszystko wróciło do normy nawet rozkręciła się impreza
Trochę to męczące jeszcze jak przed samym wyjazdem o tym pomyślę to już wiem , że na pewno coś takiego się przytrafi.
Ale poza tym jak narazie ...odpukać... wszystko jest dobrze.
Jedna rzecz mnie niepokoi , że zaczęłam częściej pić alkohol. Nie są to jakieś wielkie ilości ale np. po wypiciu jednego piwa lepiej się czuję, lepiej zasypiam. Czasami zdarza się , że piję to jedno piwko codziennie. Usprawiedliwiam się trochę przed sobą , że taka ilość mi raczej nie szkodzi. Ale niepokoi mnie to, że jeżeli przez kilka dni tygodni nie wypiję sobie piwka na sen to dużo objawów się nasila.
Jak myślicie ? Ja sopbie to tłumaczę, że jest to nieszkodliwa jednakże skuteczna forma relaksu każdego dnia wieczorem. Naprawdę mnie to relaksuje mam dość słabą głowę więc mała ilość mi wystarczy
Znowu się rozpisałam.
Jeszcze raz dzięki . Za wszystko !
Pozdrawiam
27-02-2013 12:05
W obiegu wydawniczym ukazała się nowa książka z zakresu psychologii, choć nie całkiem bowiem jest to praca naukowa o charakterze interdyscyplinarnym, łączącym ze sobą takie dziedziny jak: psychologia, teoria sztuki, terapia zajęciowa, neuropsychologia. Autorką tej książki jest Joanna Wajdenfeld, z wykształcenia artysta plastyk i psycholog równocześnie. Na podstawie spojrzenia na jej dokonania można powiedzieć że jest to osoba utalentowana w obydwu dziedzinach jakimi się zajmuje. Książka zapoznaje z podstawowymi pojęciami na temat twórczości i twórczego myślenia, podstawami budowy, działania i funkcji ośrodkowego układu nerwowego oraz historią sztuki i zmian spojrzenia na nią. Wyjaśnia pojęcie plastykostymulacji, plastykoterapii oraz artestymulacji i arteterapii, a czym różnią się od tradycyjnych zajęć plastycznych. Przedstawia zastosowanie plastykostymulacji i plastykoterapii w różnych dziedzinach, od strony teoretycznej i praktycznej, wspomagając się autorskimi ćwiczeniami praktycznymi, wraz ze wskazaniami do ich stosowania. Książka zapoznaje również z najnowszymi metodami badań neuropsychologicznych, oraz światowymi badaniami w sferze oddziaływań sztuki, twórczości oraz arteterapii, stających się obecnie podstawą tworzenia programów rozwojowych i terapeutycznych, jak również przedstawia badania własne oddziaływań plastykoterapii i arteterapii. Publikacje tę należy z pewnością polecić psychologom i terapeutom zajęciowym, którzy na co dzień stykają się ze sztuką i jej wpływem na rozwój i terapię osób poddawanych jej wpływowi właśnie. Czytelnicy z pewnością nie poczują się zawiedzeni lekturą tej książki.
Dodawanie postów możliwe jedynie po zalogowaniu

STATYSTYKI

zdjęć7598
filmów425
blogów197
postów50485
komentarzy4204
chorób514
ogłoszeń24
jest nas18894
nowych dzisiaj0
w tym miesiącu0
zalogowani0
online (ostatnie 24h)0
Utworzone przez eBiznes.pl

Nasze-choroby.pl to portal, na którym znajdziesz wiele informacji o chorabach i to nie tylko tych łatwych do zdiagnozowania, ale także mających różne objawy. Zarażenie się wirusem to choroba nabyta ale są też choroby dziedziczne lub inaczej genetyczne. Źródłem choroby może być stan zapalny, zapalenie ucha czy gardła to wręcz nagminne przypadki chorób laryngologicznych. Leczenie ich to proces jakim musimy się poddać po wizycie u lekarza laryngologa, ale są jeszcze inne choroby, które leczą lekarze tacy jak: ginekolodzy, pediatrzy, stomatolodzy, kardiolodzy i inni. Dbanie o zdrowie nie powinno zaczynać się kiedy choroba zaatakuje. Musimy dbać o nie zanim objawy choroby dadzą znać o infekcji, zapaleniu naszego organizmu. Zdrowia nie szanujemy dopóki choroba nie da znać o sobie. Leczenie traktujemy wtedy jako złote lekarstwo na zdrowie, które wypędzi z nas choroby. Jednak powinniśmy dbać o zdrowie zanim choroba zmusi nas do wizyty u lekarza. Leczenie nigdy nie jest lepsze od dbania o zdrowie.

Wysokiej jakości bielizna męska już w sprzedaży. |