Mój syn zachorował w wieku niespełna 18 lat. Zaczęło się od podwójnego widzenia. Bólu głowy nie zgłaszał. Po ośmiu dniach spędzonych w szpitalu okazało się że jest torbiel w okolicy stoku. Po szpitalnej kuracji cofnęło się podwójne widzenie. Zostaliśmy pod kontrolą lekarza i po 6-ciu miesiącach zrobiliśmy powtórnie rezonans. W zasadzie nie było widocznej zmiany. Znowu skierowanie na rezonans ale NFZ tak nas leczy, że u lekarza spotkaliśmy się dopiero rok później. Okazało się, że torbiel zaczęła rosnąć i uciska tętnicę. Skierowano syna natychmiast na operację. Po operacji podszedł do nas lekarz i powiedział, że to nie torbiel tylko coś znacznie gorszego-struniak.
Tak zaczęła się walka o życie naszego dziecka.
Kolejny rezonans po operacji wykazał, że została szczatkowa masa guza i konieczna jest radioterapia. Wybraliśmy ośrodek w Gliwicach bo cieszy się bardzo dobrą opinią i ma cybernóż, czyli nowoczesną metodę leczenia tego typu raka. Syn naświetlany był tylko 4 razy. Od radioterapii minęło półtorej roku a syn cieszy się życiem. Pozostaje nadal pod kontrolą i co pół roku robi kontrolny rezonans ale rak został pokonany. Pomimo wszystko do końca swojego życia będę odczuwała strach żeby to się nie powtórzyło. Pozdrawiam wszystkich którzy walczą i trzymam za Was i Waszych bliskich kciuki.