Nałóg na receptę.

Wiele osób stopniowo i niepostrzeżenie popada w lekomanię. Odpowiedzialność za niewykrycie uzależnienia ponoszą często lekarze.

Przed wielu laty Manfred Weidemann prowadził tak ustabilizowane życie, że mógł troszczyć się o sprawy swoich bliźnich. 60-letni mężczyzna pracował niegdyś w policji na stanowisku kierownika zmiany. Był ciągle w drodze w imieniu sprawiedliwości i porządku. Praca była męcząca, ale lubił związany z nią stres. Był szczęśliwym człowiekiem – do czasu wypadku, który przytrafił mu się w 1986 roku, kiedy jechał służbowym samochodem. Pamięta tylko pisk opon i huk pękających szyb.

Lekarze dopiero później stwierdzili, że wyniku wypadku uszkodzony został kręgosłup. Policjanta początkowo nękały tajemnicze bóle głowy. Łykał tabletki, był rozkojarzony. Oddelegowano go do służby wewnętrznej. Nudził się, a ból stale się nasilał. Lekarz przepisał mu inne, mocniejsze tabletki. Potem wysłano go na wcześniejszą emeryturę. Weidemann wytoczył o to proces, ale przegrał. – Córka już nie mieszkała razem z nami, żona chodziła do pracy. Siedziałem w domu sam. Nie było przy mnie nikogo, tylko ja i ból – wspomina. I mały pocieszyciel: pudełko z lekiem.

Weidemann jest mężczyzną o bladej cerze i włosach obciętych na jeża. Kiedy chodził na spotkania w klinice leczenia uzależnień w Lippstadt, zawsze zabierał ze sobą zeszyt, żeby notować. Przez ostatnie lata nie mógł polegać na swojej pamięci: nagle brakowało mu słów albo zapominał, co wcześniej robił. Dopiero teraz były policjant stara się uporządkować swoje życie. Chroni się przed samym sobą robiąc notatki, by czegoś znowu nie pokręcić. – Stałem się zupełnie innym człowiekiem – stwierdza. – Wiele rzeczy zrozumiałem dopiero wtedy, gdy zacząłem analizować przeszłość.

Przede wszystkim zdał sobie sprawę, że jego głównym problemem nie był uszkodzony kręgosłup i „uwarunkowane bólem depresje”, jak to zdiagnozowali lekarze, którzy następnie przepisali mu środki uspokajające. Weidemann zrozumiał, że winę ponosi sama medycyna – to ona zrobiła z niego chorego człowieka. Przez 22 lata faszerował się lekami przeciwbólowymi. Początkowo thomapyriną, później lexotanilem i najróżniejszymi środkami uśmierzającymi ból. Jeśli pominął choć jedną tabletkę, ból natychmiast powracał, a wraz z nim depresja. Weidemann nie wiedział, że nie cierpiał z powodu pierwotnych objawów choroby, lecz z powodu uzależnienia od leków.

Pięć dni na odtruciu

Szacuje się, że w Niemczech na uzależnienie lekowe cierpi 1,4-1,9 miliona ludzi. Do tego trzeba doliczyć ponad milion osób będących na najlepszej drodze do uzależnienia. Ich liczba stale rośnie. Dla porównania grupa uzależnionych od alkoholu wynosi 1,6 miliona, 150 tys. bierze twarde narkotyki. Mimo to o alkoholikach i narkomanach słyszy się i czyta o wiele częściej niż o lekomanach. (…) Żyjemy w społeczeństwie, które narzuca sobie szybkie tempo życia i chętnie zwalcza tabletkami różne dolegliwości. Manfred Weidemann zaczął zastanawiać się nad sobą, kiedy wpadł mu w ręce artykuł na temat lekomanii.

Zależność lekowa jest nałogiem trudno dostrzegalnym i ma to związek z samymi uzależnionymi. Nie zwracają na siebie uwagi, nie kradną z powodu swej choroby, nie śmierdzą. Nałóg nie wywołuje agresji, lecz dystansowanie się od otoczenia. Matthias Ulbrich, który wspólnie z Weidemannem przeszedł pobyt w klinice w Lipstadt plastycznie opisuje czas przepełniony bólem. Przez pięć dni z jego ciała usuwano toksyny. – Nareszcie potrafię cieszyć się życiem. To cud, bo wreszcie pozbyłem się bólu – opowiada. Gdy spaceruje po parku otaczającym klinikę, znowu słyszy śpiew ptaków.

Ulbrich ma 56 lat i także przeszedł na wcześniejszą emeryturę. Po wielu operacjach stawu biodrowego nie potrafił uwolnić się od morfiny. Codziennie łykał po dwie, trzy tabletki, do tego dwa, trzy razy walium. – Byłem wypruty z energii, otępiały, pozbawiony ochoty do życia – wspomina. Stracił pociąg do seksu. Był tak „nieobecny”, że zapominał nawet o przyjmowaniu płynów. Gdy trafił do szpitala z powodu niewydolności nerek, postanowił zrobić ze sobą porządek.

W przypadku Manfreda Weidemanna rodzina pomyliła objawy nałogu z oznakami starzenia. Roztargnienie, zawroty głowy, uczucie zmęczenia... Po przejażdżce samochodem w towarzystwie ojca, który prowadził bardzo nieuważnie, córka powiedziała do matki: „Widać, jak tato się zestarzał”. W końcu żona nie była już w stanie znieść otępienia Weidemanna. Jego głos przycicha, kiedy mówi: – Powiedziała, że nie wie, czy mnie jeszcze kocha.

Narkotyk rozprowadzają lekarze

Rüdiger Holzbach jest ordynatorem oddziału odwykowego w klinice w Lippstadt. Jego szpital jako jedyny w Niemczech wyspecjalizował się w leczeniu uzależnień lekowych. Choć jest to niewskazane, w Niemczech osoby uzależnione od tabletek i alkoholu wspólnie przechodzą detoksykację. Alkoholicy mają kryzys już dawno za sobą, kiedy lekomani przechodzą najgorsze katusze.

Holzbach jest w swojej dziedzinie alfą i omegą. – Zależność lekowa to problem lekceważony przez medycynę zajmującą się leczeniem uzależnień, nie traktuje się jej z należytą powagą – mówi. Przyczyny to istota nałogu, jego nierzucające się w oczy ofiary oraz ci, którzy rozprowadzają narkotyk w społeczeństwie. Czyli lekarze, koledzy Holzbacha.

Istnieje konkretne zalecenie dotyczące przepisywania środków uspokajających z grupy benzodiazepin. Tabletki takie jak tafil, tavor czy valium, wywołujące lekkie uzależnienie, wolno podawać najwyżej przez osiem tygodni. Holzbach przeanalizował recepty kas chorych, żeby sprawdzić, czy lekarze przestrzegają zalecenia. W dwóch trzecich przypadków zupełnie je ignorowali.

– Mój lekarz przepisywał mi leki przeciwbólowe in blanco, choć w klinice obiecałem, że odstawię je po sześciu tygodniach – mówi Manfred Weidemann. Przez całe lata zaopatrywał się w recepty u lekarza pierwszego kontaktu, u neurologa i na ostrym dyżurze. Nikt nie zwrócił mu uwagi na skutki uboczne. Podobnie miały się sprawy w przypadku Christopha Liedhegenera, byłego uzależnionego, który zwalczał bezsenność za pomocą chemii, a pod koniec łykał do dwudziestu tabletek dziennie. – Raz na kwartał odwiedzałem po piętnastu lekarzy, także w innych miastach – opowiada.

Nie jest specjalnie trudno oszukać system opieki zdrowotnej, bo jeden lekarz nie wie, co przepisuje drugi. Ale Liedhegener nie usłyszał słowa ostrzeżenia także od farmaceutów. Wręcz przeciwnie. Odkrył aptekę, gdzie dostawał potrzebne mu leki nawet bez recepty. – Przychodziłem z listą, a wychodziłem z siatką wypchaną tabletkami.

Leki na wyciągnięcie ręki

Sabine Bätzing, pełnomocnik niemieckiego rządu ds. uzależnień przez całe lata starała się wciągnąć do współpracy farmaceutów i lekarzy. W tej chwili stowarzyszenia aptekarskie opracowują przynajmniej broszurę na temat uzależnienia od leków. W zeszłym roku Federalna Izba Lekarska wydała podobną publikację. Pisze się w niej o braku przejrzystości na rynku leków, o ponad 10 tysiącach preparatów na receptę, o braku czasu w gabinetach lekarskich i o „łatwym wyciąganiu ręki po recepty”. Na razie informator wysłano tylko specjalistom w leczeniu uzależnień, a pominięto lekarzy pierwszego kontaktu.

– Tego rodzaju publikacje będą skuteczne tylko wtedy, gdy zaczną być rozprowadzane we wszystkich gabinetach lekarskich oraz aptekach – mówi Bätzing.

– Każdy lekarz powinien przez kilka dni przyjrzeć się pracy na oddziale odwykowym – uważa Manfred Weidemann. Ma za sobą trzy trudne tygodnie odtruwania i teraz czuje się już lepiej. Ma jeszcze tylko problem z żoną. – Mam nadzieję, że kiedyś znów będzie mogła mi zaufać.


Źródło: www.leczenie-raka.pl
Zdjęcie: www.biomedical.pl

leki2
Autor: Marcel
1 2 3 4 5
Już oceniłeś ten Artykuł.
Średnia ocena: 2
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany

STATYSTYKI

zdjęć7598
filmów425
blogów197
postów50485
komentarzy4204
chorób514
ogłoszeń24
jest nas18894
nowych dzisiaj0
w tym miesiącu0
zalogowani0
online (ostatnie 24h)0
Utworzone przez eBiznes.pl

Nasze-choroby.pl to portal, na którym znajdziesz wiele informacji o chorabach i to nie tylko tych łatwych do zdiagnozowania, ale także mających różne objawy. Zarażenie się wirusem to choroba nabyta ale są też choroby dziedziczne lub inaczej genetyczne. Źródłem choroby może być stan zapalny, zapalenie ucha czy gardła to wręcz nagminne przypadki chorób laryngologicznych. Leczenie ich to proces jakim musimy się poddać po wizycie u lekarza laryngologa, ale są jeszcze inne choroby, które leczą lekarze tacy jak: ginekolodzy, pediatrzy, stomatolodzy, kardiolodzy i inni. Dbanie o zdrowie nie powinno zaczynać się kiedy choroba zaatakuje. Musimy dbać o nie zanim objawy choroby dadzą znać o infekcji, zapaleniu naszego organizmu. Zdrowia nie szanujemy dopóki choroba nie da znać o sobie. Leczenie traktujemy wtedy jako złote lekarstwo na zdrowie, które wypędzi z nas choroby. Jednak powinniśmy dbać o zdrowie zanim choroba zmusi nas do wizyty u lekarza. Leczenie nigdy nie jest lepsze od dbania o zdrowie.

Wysokiej jakości bielizna męska już w sprzedaży. |