Zwłaszcza w okresie jesieni i zimy, ważne jest aby potrafić sobie poprawić nie najlepszy w tym okresie humor.
Ta terapia działa szybko, jest łatwa i nie ma żadnych skutków ubocznych. Już po kwadransie śpiewania zyskasz dobry humor, poprawisz odporność i dotlenisz mózg.
Szczęście na skoczną nutę
Z badań australijskiej muzykoterapeutki Renee Kovalczyk wynika, że śpiewanie przez kwadrans wywołuje wyrzut endorfin porównywalny z tym, który przeżywamy w czasie orgazmu. Nieważne, czy będzie to nucenie pod prysznicem, czy ekspresyjna interpretacja szlagieru w korku. Kilkanaście minut śpiewu wystarczy, byśmy przez trzy godziny czuli się szczęśliwi, a przez sześć byli odporniejsi na stresy i mniej skłonni do kłótni.
Oddech w miarowym rytmie
Spędzamy długie godziny przed komputerem, często zgarbieni, ze ściśniętą klatką piersiową. Przez to płycej oddychamy, wykorzystując nie więcej niż jedną trzecią objętości płuc. To nierzadko powoduje bóle mięśni, pleców i brzucha. Dzieje się tak, gdy do płuc dociera niewystarczająca ilość świeżego powietrza. Wtedy krew nie jest w pełni oczyszczona i dotleniona. To dodatkowo może też wywołać poczucie zmęczenia, depresję, wzrost niepokoju. Dlatego śpiew jest idealnym sposobem, by się dotlenić. Zanucenie choćby krótkiego refrenu wymaga nabrania większej ilości powietrza, dzięki czemu dotlenimy mózg. Warto pamiętać, że im dłuższe jest wyśpiewane zdanie, tym głębszy wydech, podczas którego płuca zostają dokładnie oczyszczone.
Siła chwytliwego refrenu
Muzykoterapeuci zapewniają, że śpiewając, i to niekoniecznie całe słowa, zdania czy piosenki, ale nawet pojedyncze dźwięki, działamy na całe ciało i możemy je wzmacniać. – Śpiewanie samogłosek można porównać do masażu, który harmonizuje, czy kąpieli pomagającej oczyścić ciało z toksyn – twierdzi dr Mateusz Wiszniewski, arteterapeuta. Śpiewając, oddziałujemy na układ limbiczny mózgu, odpowiedzialny za pracę wielu narządów wewnętrznych, a także na podwzgórze, ściśle połączone z przysadką mózgową. Odpowiada ona za wydzielanie hormonów. Stymulujemy ją, gdy wydobywamy z siebie dźwięki. Jeśli więc mamy zaburzenia hormonalne, warto codziennie śpiewać. W przeciwieństwie do leków śpiew nie ma przecież skutków ubocznych.
Płynna mowa w stylu pop
Logopedzi zalecają dzieciom, które się jąkają lub mają zaburzenia mowy, śpiewanie. W ten sam sposób ćwiczą z dorosłymi, np. aktorami czy wykładowcami, pracującymi głosem. Śpiewając, trenujemy swój aparat oddechowy i artykulacyjny, co pozwala nam mówić więcej i głośniej, bez zdzierania gardła. Jednocześnie też nasza wymowa staje się znacznie doskonalsza, zarówno w języku ojczystym, jak i obcym. – Zdarzyło mi się uczyć angielskiego aktorów, którzy mieli zagrać w hollywoodzkich produkcjach. I naukowców jadących na wymianę uniwersytecką do Wielkiej Brytanii lub USA – mówi Grażyna Wiśniewska, nauczycielka angielskiego. – Na naszym pierwszym spotkaniu proponowałam im puszczanie sobie w samochodzie albo podczas szykowania śniadania płyt z ulubionymi angielskimi piosenkami. Nie ma znaczenia, czy mamy słuch muzyczny, ważna jest sama forma nauki. Amerykańscy logopedzi twierdzą, że śpiewając, najszybciej przyswajamy dźwięki, które nie występują w naszym własnym języku. Z własnego doświadczenia wiem, że to naprawdę działa – dodaje.
Emocje wyśpiewane
Śpiewanie rozładowuje napięcie. Dlatego jest świetną terapią dla ludzi, którzy mają trudności z wyrażaniem emocji i nie umieją radzić sobie ze stresem. Za wieloma osobami w chwili smutku czy zmęczenia „chodzi” w kółko jedna piosenka. Im samym trudno wyjaśnić, dlaczego muszą ją nucić. – Taki śpiew pozwala się rozluźnić, uwolnić od dręczących myśli, wprowadzić w stan zbliżony do medytacji – mówi Ewa Dobosz, psycholog. – Przynosi ukojenie i spokój. Śpiewanie bywa też oczyszczające, bo pomaga znaleźć właściwe słowa. Wyśpiewując wersy, możemy wyrzucić z siebie uczucia, a jednocześnie robimy to w bezpieczny sposób, bo to przecież nie nasze własne słowa.
Lidia Fabisińska
Źródło: www.zdrowie.onet.pl