Wiele mam zastanawia się jak prawidłowo nosić dziecko aby było wygodnie i jej i jemu.
Obecnie niemal każda świeżo upieczona mama słyszała o metodzie zwanej kangurowaniem. Technika ta swą ciekawą nazwę zawdzięcza australijskim kangurzycom, które, po trwającej około miesiąca ciąży, rodzą maleńkie kangurki w stanie embrionalnym, po czym umieszczają je w torbie lęgowej.
Młode pozostaje w niej przez kolejnych 5 do 11 miesięcy! Dzięki temu maleństwo mimo, iż nie znajduje się już w brzuszku mamy, nadal może czuć ciepło jej skóry, zapach, słyszy bicie serca, a to wszystko sprawie, iż łatwiej jest mu zaaklimatyzować się w nowym zewnętrznym świecie. Okazuje się, że mimo, iż my ludzie, nie mamy naturalnej torby lęgowej, to jednak istnieje sposób, aby ofiarować naszym dzieciom podobne doświadczenia do młodych kangurków.
W 1978 roku lekarze w Bogocie w Kolumbii pierwszy raz wykorzystali tę metodę, aby uratować urodzone tam wcześniaki. Kiedy w szpitalu zabrakło inkubatorów, nowonarodzone dzieci kładziono matkom na piersi. Wiele z tych dzieci przeżyło i to wydarzenie dało początek badaniom nad kangurowaniem.
Najważniejszy jest bliski kontakt ze skórą mamy
Cała metoda kangura opiera się po prostu na zapewnieniu bliskiego kontaktu noworodka ze skórą matki. Pamiętajmy bowiem, że nowo urodzone maleństwo jest całkowicie zależne od rodziców. Potrafi ono kontrolować jedynie ruchy gałek ocznych i myśli, że on i mama stanowią jedność. Warto mu zatem tę jedność zapewnić! Kładziemy maleństwo na klatce piersiowej mamy, po to, aby zapewnić mu spokój i bezpieczeństwo. Możemy je przy tym delikatnie masować i pieścić, aby je dodatkowo uspokoić. Dla niemowlaczka stanowi to swego rodzaju przedłużony pobyt w brzuchu mamy. Leżąc bowiem na jej klatce piersiowej może słyszeć bicie serca mamy, czuje jej ciepło i zapach. Okazuje się nawet, że temperatura klatki piersiowej kobiety dostosowuje się do indywidualnych potrzeb jej dziecka. Jeśli jest ono wyziębione, temperatura u mamy wzrasta, i spada, kiedy dziecku jest za gorąco!
Tata kangurować też może!
Kangurować można już od pierwszych chwil po porodzie. Nagiemu niemowlaczkowi należy jednak przykryć kocykiem plecki, aby się nie przeziębił. Dobrze jeśli malec spędza w tej pozycji jak najwięcej czasu. Jednak kilkugodzinne leżenie z malcem na piersiach z pewnością nie należy do łatwych zadań. Ale jest i dobra wiadomość – kangurować może także tata! Jest to nawet wskazane, gdyż dzięki temu między ojcem a dzieckiem wytwarza się naturalna więź i kontakt. Kangurujący tatusiowie twierdzą, że dzięki temu dużo łatwiej im było odnaleźć się w nowej roli. A mamy mogą w tym czasie odpocząć!
Kolejna zaletą kangurowania jest to, iż także mamy dużo łatwiej oswajają się z nowymi obowiązkami. Zauważono, iż mamy-kangurzyce są mniej narażone na depresję poporodową i baby blues. Co więcej, kobiety te zazwyczaj nie mają problemów z pokarmem. Kangurowanie bowiem pobudza laktację. Wiadomo zaś, że dzieci karmione mlekiem matki są odporniejsze na choroby.
Kangurowanie idealne dla wcześniaków
Kangurowanie, jak było wspomniane wcześniej, jest swoistą formą przedłużania ciąży, a to jest dokładnie tym czego potrzebuje wcześniak. Zaobserwowano, że dzięki tej metodzie dzieci szybciej przybierają na wadze, co skutkuje wcześniejszym wypisaniem ze szpitala. Mniej czasu spędzają więc w inkubatorze, co zaoszczędza im niepotrzebnego stresu. Kangurowane dzieci również łatwiej zapadają w błogi sen, mają mniej bezdechów, lepiej wyregulowane ciśnienie krwi i temperaturę ciała. Kangurowanie pomaga także przedostaniu się przyjaznych bakterii do organizmu dziecka.
Wydaje się zatem, że kangurowanie ma same zalety i jeśli to tylko możliwe, nowo upieczeni rodzice powinni kangurować swoje pociechy przynajmniej troszeczkę. Rzeczywiście niełatwo jest znaleźć jakiekolwiek minusy tej metody. Niektórzy pediatrzy przestrzegają jednak, iż kangurowanie może wpływać negatywnie na wykształcenie się prawidłowego schematu rąk.
Pozycja na kangura sprawia bowiem często, iż rączki maleństwa rozłożone są na boki tak, że dziecko ich właściwie nie dostrzega. A to właśnie rączki są tą częścią ciała, która jako pierwsza pojawia się w świadomości. Być może zatem zbyt częste kangurowanie może spowalniać wykształcanie się odpowiedniego schematu rąk oraz prawidłowych odruchów chwytania i manipulowania przedmiotami przez dziecko.
Warto również przestrzec rodziców, aby byli bardzo uważni kangurując swoje pociechy, zwłaszcza używając do tego celu specjalnej chusty do noszenia. Ponieważ malutkie dzieci mają zbyt słabe mięśnie szyi nie potrafią kontrolować ruchów główki. Dlatego nieodpowiednia pozycja maleństwa w chuście może odciąć dziecku dostęp powietrza doprowadzając do tragedii. Dlatego tak ważne jest, by nosząc dziecko w chuście często sprawdzać czy oddycha i ma się dobrze. Warto jest wybrać taką pozycję wiązania chusty, by zawsze móc widzieć twarzyczkę dziecka.
Mimo tego nie ulega wątpliwości, że małe dzieci bardzo potrzebują kontaktu z bliską osobą (mamą lub tatą) i zapewnienie im tego kontaktu, wyraźnie sprzyja ich dalszemu rozwojowi. Obserwacja zaś pokazuje, że kangurowane maluszki są spokojniejsze i mniej płaczą. One nie mogą nam tego jeszcze powiedzieć, ale w ten właśnie sposób, pokazują nam jak bardzo się im to podoba! Kangurujmy zatem nasze maluchy, ale róbmy to bezpiecznie i zapewniajmy im przy tym możliwości do osiągnięcia swoich pierwszych zadań rozwojowych, takich jak poruszanie rączkami. Podarujmy im ciepło swojego ciała i serc, a jednocześnie zwracajmy uwagę na wszelkie inne potrzeb tych małych istot ludzkich.
Źródło: www.fitness.wp.pl