Pieniądze a związek

Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają... ale pozwalają lepiej żyć. Jak pieniadze wpływają na związek?


Na pierwszy rzut oka są szczęśliwe. Mieszkają w zjawiskowych willach, jeżdżą najnowszymi modelami samochodów, ubrania kupują u światowej klasy projektantów mody. Mimo że nigdzie nie pracują, mogą sobie pozwolić prawie na wszystko. W rzeczywistości jednak ich życie przypomina prawdziwą udrękę. O kim mowa? O kobietach, które każdego dnia płacą najwyższa cenę za to, że są żonami bogatych mężów.

"Jesteś z nim dla pieniędzy"; "Puszczasz się ze starym facetem"; "Seks za pieniądze to Twoja specjalność" – niejednokrotnie słyszały kobiety, które zdecydowały się nam opowiedzieć o swoim związku z zamożnym mężczyzną. Joanna, Krystyna i Barbara na co dzień zmagają się ze stereotypem żony, która jest dodatkiem do luksusowego życia ich męża. Każda z nich ma oczywiście inną motywacę. Joanna nie kryje, że zasobność portfela połączona z partnerską relacją to dla niej idealny układ, z kolei Barbara – mimo że jej mąż zarabia krocie – nie może sobie pozwolić na zbyt wiele, bo na wszystkie drobne wydatki przez całe życie zarabiała sama. Często jednak pieniądze nie mają żadnego znaczenia, są miłym dodatkiem, a nie sensem małżeństwa, tak jak dla Krystyny.

Mężczyzna, który umie sobie poradzić w życiu – jest stateczny, uzyskał finansową stabilizację, realizuje się w pracy, to dla wielu kobiet łakomy kąsek. – Jeśli miałabym wybierać pomiędzy rozhisteryzowanym dwudziestopięciolatkiem, który z dnia na dzień zmienia decyzje i jest niestabilny emocjonalnie, wolałabym związać się ze starszym od siebie mężczyzną. Imponują mi ci faceci, którym udało się coś osiągnąć. Zajmują wysokie stanowiska, są zaradni i odpowiedzialni – mówi mi Karolina, dziennikarka z Warszawy. Bogaci mężczyźni kuszą nie tylko tym, ile mają zer na koncie, ale też swoją pozycją zawodową, której osiągnięcie wymagało od nich dużo dyscypliny i samozaparcia. A zwyczaje pielęgnowane w pracy często przenosi się do życia prywatnego. Gorzej, gdy proporcje zostaną zaburzone.

"Koleżanki zazdroszczą mi tego, jak żyję"


Posiadanie pieniędzy jest, niestety, dla niektórych jednym z podstawowych kryteriów wartościowania drugiego człowieka. Góruje ono nad miłością i przyjaźnią. Joanna, anglistka z Warszawy, mówi wprost, że małżeństwo to dla niej wygodny układ biznesowy. Tutaj nie wchodzą w grę uczucia, ale chłodne kalkulacje. Joanna do stolicy przyjechała kilkanaście lat temu na studia. – Mieszkałam w akademiku na Kicu z Anią – dziewczyną z prawa. Na początku się nie lubiłyśmy, ale po kilku miesiącach dzielenia jednego pokoju okazało się, że całkiem nieźle się dogadujemy. Dorabiałam na swoje wydatki korepetycjami. Wtedy udawało mi się wyciągnąć z tego naprawdę przyzwoite pieniądze. Były takie miesiące, kiedy zarabiałam więcej niż moja mama – nauczycielka matematyki. Ance też się nieźle wiodło – spotykała się z odpowiednimi chłopcami – synami prawników, notariuszy i adwokatów. Szybko wciągnęła mnie do tego środowiska.

Kobieta związała się z Markiem, dwudziestodwuletnim lekkoduchem. – To dobry facet, ale czegoś mu brakowało. Był niedojrzały, a ja już wtedy potrzebowałam stateczności, odpoczynku. Marek był wychowywany tylko przez ojca – Janusza, bo matka zmarła, gdy chłopiec miał 11 lat. Pewnego razu wybraliśmy się na wakacje we trójkę. Marek upijał się do nieprzytomności ze znajomymi z Mazur, a ja i Janusz rozmawialiśmy do późna. To był wspaniały czas – pierwszy raz poczułam się nie dziewczyną chłoptasia z bogatego domu, ale prawdziwą kobietą adorowaną przez mężczyznę – mówi Joanna.

Janusz szybko wyczuł, że ma przewagę nad partnerką swojego syna. Wiedział, że nie może posunąć się za daleko, ale z dnia na dzień chciał być bliżej niej. Joanna z kolei nie miała takich oporów, ciągle myślała o tym, żeby ojciec Marka zainicjował jakąś sytuację. Kiedy chłopak wyjechał na pół roku do Belgii na wymianę studencką, wszystko potoczyło się w zaskakującym tempie. Już po drugim wspólnym wieczorze Janusz i Joanna wylądowali razem w łóżku. Obawiali się reakcji syna, ale kiedy ten wrócił nie był specjalnie zdziwiony, powiedział, że wszystkiego się domyślał. I tak Joanna z partnerki Marka stała się jego macochą.

– Koleżanki zazdroszczą mi tego, jak żyję – mówi Joanna. Spotykamy się w jednej z kawiarni przy ulicy Moliera w Warszawie. Kobieta ubrana jest w szykowny piaskowy płaszcz. Wygląda zniewalająco – misterna fryzura, świetnie dobrane kolory. Jest pewna siebie i wyniosła. Patrzy na mnie trochę z góry. – One teraz wychowują kolejne dziecko, użerają się z mężem, który zarabia dwa tysiące złotych, udzielają korepetycji, a wieczorem ślęczą nad klasówkami. Ja nie muszę robić nic. Wolny czas przeznaczam na swoje przyjemności – dużo czytam, głównie w oryginale, żeby nie zapomnieć języka. Kilka razy w roku wyjeżdżamy na wakacje. Janusz jest właścicielem trzech kancelarii, ale ma zaufanych wspólników, więc może sobie pozwolić na urlop w dowolnym momencie – opowiada Joanna. Wraz z mężem kobieta przeprowadziła się teraz do Konstancina. Kupili tam dom, którego prowadzeniem w wolnych chwilach (sic!) zajmuje się Joanna. – Mam do pomocy gosposię, ale sama też lubię coś zrobić. Czasem razem z nią ugotuję obiad dla męża. Do moich zadań należy przede wszystkim organizacja przyjęć – znajomi Janusza to bardzo zamożni i wpływowi ludzie, niezbędna jest właściwa etykieta.

Rodzice Joanny rzadko odwiedzają córkę i zięcia. Kiedy przyjechali w ubiegłym roku na Boże Narodzenie do Warszawy, mama Joanny czuła się niekomfortowo. Kilka lat z dala od rodzinnych problemów sprawiły, że kobieta zapomniała o swojej przeszłości. - Moja mama jest z innego świata. Nie umiała się zachować przy stole, ciągle grymasiła, że potrawy są nie takie, jak powinny być, że rano nie poszliśmy do kościoła, że obrus na stole nie jest biały, a czerwony. To było nie do zniesienia. Janusz nic nie mówił, ale widziałam, że ma mi za złe, że ich sprowadziłam.

– Często słyszę od ludzi, którzy nie są mi przychylni, że jestem z Januszem dla pieniędzy. Miłość trwa zaledwie kilka lat, dlatego moim zdaniem w związku liczy się nie tyle płomienne uczucie, ale przyjaźń – partnerski układ jest chyba zdecydowanie lepszy od porywów namiętności. W naszym małżeństwie każdy zna swoje miejsce i wie, co mu wolno, a co nie. Ja zajmuję się domem, Janusz dba o finanse. Z racji tego, że starszy o dwadzieścia pięć lat, pewnie będę się nim zajmować na starość. To jest dla mnie najbardziej przerażające, ale wiem, że muszę się odwdzięczyć za to wszystko, co dostałam – podsumowuje Joanna.

Cudowne porozumienie


Krystyna i Mariusz są małżeństwem od dwudziestu lat. Mieszkają pod Łodzią. Krystyna zajmowała się domem i wychowaniem dzieci, które dziś są już dorosłe, a Mariusz zarabiał na dom. Poznali się jeszcze na studiach. Ona – drobna i nieśmiała studentka socjologii, on, jej zupełne przeciwieństwo – pewny siebie, zawadiacki i przebojowy inżynier z politechniki. Od razu, wedle zasady, że przeciwieństwa lubią się przyciągać, coś między nimi zaiskrzyło. Później był ślub, pierwsze M-2 na dalekiej Retkini, narodziny córki i syna. Krystyna świetnie realizowała się w domu. Mariusz rozkręcał swój biznes – najpierw zaczynał od małego stoiska na targu, dziś jest właścicielem sieci kilkunastu sklepów spożywczych. – Nigdy nie dał mi odczuć, że jestem gorsza, bo nie zarabiam na dom. Mariusz szanuje moją pracę, wie, jak wiele energii w nią wkładam. Kiedy on czuwał nad interesami, ja wychowywałam nasze dzieci. Mój syn jest bardzo uparty, trudny charakter ma po ojcu. Czasami ciężko było mi go do czegoś przekonać bez wsparcia Mariusza – opowiada Krystyna. Swoją nieobecność mąż wynagradzał jej tym, że nigdy nie musiała martwić się o to, czy wypłacając pieniądze z banku, okaże się, że nie ma nic na koncie.

– Moja mama powtarza mi: "Uważaj na Mariusza, bo jeszcze jakaś młoda dziewczyna będzie miała ochotę na jego pieniądze i zawróci mu w głowie!". Nie boję się o to, mam zaufanie do swojego męża. Oczywiście, było już kilka takich sytuacji, kiedy inne kobiety się do niego wdzięczyły, ale ja o wszystkich takich incydentach wiem. A przynajmniej tak mi się wydaje (śmiech) – mówi Krystyna.

Trudno sobie wyobrazić lepszy związek. Kiedy Krystyna i Mariusz ze sobą rozmawiają, nawet o najbardziej prozaicznych rzeczach, wciąż między nimi iskrzy. – Mariusz jest ironiczny, złośliwy, ale to w nim kocham najbardziej. Niczego mi nie wypomina, często nawet rozpieszcza. Teraz, kiedy dzieci z nami nie mieszkają, bo studiują w innych miastach, mam więcej czasu dla siebie – chodzę na aerobik, do kosmetyczki. Rzadko kupuję drogie ubrania, bo uważam, że to strata pieniędzy. Wolę inwestować w dom, wycieczki, choć czasem pozwalam sobie na odrobinę luksusu – opowiada Krystyna.

Małżonkowie chętnie pomagają swoim starszym rodzicom. – Pochodzimy z bardzo biednych domów. Przekazuję mamie dwa tysiące złotych miesięcznie, jako dodatek do jej skromnej emerytury. Podobnie Mariusz – wyremontował rodzicom mieszkanie, opłaca czynsz, rachunki, kupuje lekarstwa. Lubimy się dzielić tym, co mamy. Mieszkamy teraz na wsi, gdzie jest naprawdę dużo biednych ludzi. Latem, kiedy trzeba skosić trawę lub pomóc w ogrodzie, nie zamawiam firmy ogrodniczej, ale daję zarobić swoim sąsiadom.

W ich związku pieniądze są tylko środkiem, a nie celem. Ułatwiają im życie, ale nie mają wpływu na siłę uczucia, które ich łączy. Krystyna i Mariusz wspólnie pracowali na swój sukces. – Gdyby nie ogromne wsparcie żony, nie udałoby mi się zbudować tak dobrej firmy – mówi Mariusz. Krystyna wiele razy musiała udowadniać, że kocha swojego męża, a nie jego pieniądze. – Jaki jest los żony biznesmena? Bardzo ciężki, jeśli jest się z nim nie tylko dla pieniędzy. Moje życie opiera się na czekaniu. Czekam na Mariusza, kiedy gdzieś wyjeżdża, czekam na jego powrót z pracy (przeważnie około 22 lub 23). Rzadko spędzamy wspólnie soboty. Ale ja się nie wtrącam, nie mówię mu, żeby przestał pracować, bo wiem, że robi to dla mnie i dla naszych dzieci – mówi Krystyna.

Bogacz z wężem w kieszeni


Nie wszystkie kobiety mogą jednak pozwolić sobie na to, by wydawać pieniądze zarabiane przez męża. Basia przez wiele lat pracowała w sanepidzie, Krzysztof był dyrektorem firmy farmaceutycznej. Dzisiaj Basia jest na emeryturze, a jej mąż wciąż inwestuje zarobione pieniądze. Jak z perspektywy lat kobieta ocenia swoje małżeństwo? – Nie jestem zamożną osobą, jestem żoną bogatego męża. Człowieka sukcesu, który nie lubi się dzielić swoimi osiągnięciami. Mężczyzny, któremu przez całe życie byłam podporządkowana. Wraz z dziećmi żyłam w domu, który pracował jak szwajcarski zegarek. Krzysztof kontrolował wszystkie moje wydatki – opowiada Basia. Kobieta otrzymuje 1800 złotych brutto z funduszu emerytalnego. Połowę co miesiąc oddaje swojemu mężowi. – Krzysztof uważa, że muszę się dokładać do wydatków na jedzenie – dodaje. Jego emerytura jest nieporównywalnie wyższa. Do tego dochodzą odsetki z pieniędzy odłożonych na konto, zyski z czterech dużych mieszkań, które małżonkowie wynajmują w centrum Warszawy i udziałów w jednej z firm produkujących sprzęt medyczny.

– Przez lata byłam upokarzana. Krzysztof wypominał mi każdą wydaną złotówkę. Mamy dwie dorosłe już córki. Maria związana jest ze stomatologiem, natomiast Katarzyna wyszła za nauczyciela matematyki. Obie sobie nieźle radzą, bo mąż dopilnował, by skończyły prawo, pomógł im dostać się na aplikację i dzięki znajomościom znaleźć pracę. Jednak to Maria może liczyć na większą przychylność ze strony ojca, bo – jego zdaniem – dokonała słusznego wyboru, wychodząc za Łukasza. Zaraz po studiach Katarzyna urodziła syna. Zamieszkała z mężem w jego kawalerce. My kończyliśmy akurat remont drugiego domu i przymierzaliśmy się do tego, żeby sprzedać nasz segment. Prosiłam Krzysztofa, aby zrobił córce niespodziankę i dał jej ten dom w prezencie, ale on się upierał, że to wykluczone. Zaproponował jej taką cenę, jaką wskazał agent nieruchomości – opowiada. Takich sytuacji było wiele. Kiedy bliska przyjaciółka z pracy poprosiła kiedyś Basię o pożyczkę, kobieta zlikwidowała swoje konto oszczędnościowe, bo nie mogła o to poprosić męża.

Wakacje spędzamy w naszym domu na Mazurach. Tylko kilka razy byliśmy w ciepłych krajach, Krzysztof uważa, że to marnowanie pieniędzy. Dla niego liczą się tylko inwestycje, nowe samochody i nieruchomości. Noszę zakupy ze sklepu do domu, nie mogę nawet wziąć taksówki na jego koszt. Był taki moment, jeszcze dziesięć czy piętnaście lat temu, że myślałam o rozwodzie, ale nie chciałam ranić dzieci, bo Krzysztof pewnie zostawiłby nas z niczym – opowiada Basia. Najbardziej doskwierały jej opinie koleżanek, które uważały, że to mąż załatwia jej awanse. – Krzysztof przyjaźnił się z moim dyrektorem, ale nigdy nie dostałam lepszego stanowiska dzięki protekcji, na wszystko – tak jak i w życiu – musiałam zapracować sama.

– Krzysztof oszczędza nawet na prezentach. Moi wnuczkowie dostają od niego na święta kopertę, w której jest dziesięć czy dwadzieścia złotych. Co roku w listopadzie i grudniu zaciskam pasa, by dołożyć każdemu z nich coś jeszcze od siebie – mówi Barbara. Po latach małżeństwa przestała już reagować na obsesję oszczędzania męża. Stara się zaakceptować jego fanaberie, już nie protestuje, bo wie, że to może przynieść jedynie odwrotny skutek.

"Żona bogatego męża" – krzywdząca etykietka


– Oczywiście, umiejętność zapewnienia bytu rodzinie, stworzenie warunków, w których kobieta i jej potomstwo będą czuli się bezpiecznie, to jeden z elementów atrakcyjności mężczyzny. Wtedy potencjalna partnerka wie, że przy takim mężu może rodzić dzieci. Zamożni faceci mają ogromny potencjał – są zaradni i odpowiedzialni. Ta pierwotna, wręcz atawistyczna potrzeba znalezienia samca, który umie zadbać o dom jest jednym z kryteriów, które pomaga kobiecie dokonać takiego, a nie innego wyboru – mówi psycholog Elżbieta Iwaszkiewicz.

Motywacje kobiet, które decydują się na związek z zamożnym mężczyzną są bardzo różne. – Często kwestie finansowe nie mają większego znaczenia. Dla kobiet ważna okazuje się mądrość życiowa, inteligencja, oczytanie starszego partnera – tak jak było w przypadku Joanny. Janusz jest dla niej mentorem, przewodnikiem. Ona występuje w roli pokornego ucznia. Tę relację kobieta określa mianem "układu", co z całą pewnością nie jest właściwe, ale ja nie oceniałabym jej tak do końca negatywnie. Być może chodzi tutaj o partnerskie porozumienie, które opiera się na tych, nomen omen, szkolnych zasadach – nauczyciel (mądrość, stateczność i doświadczenie) i jego uczeń (młodość, urok, witalność) – dodaje Iwaszkiewicz.

W relacji ze starszym mężczyzną istotny jest podział ról. Krystyna wspierała swojego męża, stworzyła mu takie warunki, w których Mariusz nie musiał się martwić o to, co dzieje się w domu, dlatego osiągnęli sukces biznesowy. – Kobieta musi czuć się przy takim mężu potrzebna, on nie może dać jej do zrozumienia, że praca w domu czy wychowanie dzieci są czymś gorszym od tego, czym on się zajmuje – mówi psycholog. Najmniej optymistyczny jest przypadek Barbary – żony człowieka, który przez całe życie kontrolował jej wydatki. – To niezwykle upokarzające, kiedy Twój partner ma wpływ na to, jak gospodarujesz pieniędzmi. Ambitne kobiety, tak jak bohaterka, decydują się na to, by zarabiać na własne potrzeby, te mniej rezolutne godzą się z mężowską tyranią – dodaje Iwaszkiewicz.

Niestety, wciąż pokutuje krzywdzący stereotyp żony bogatego męża. Nie wolno z nim walczyć, bo takie próby nie przynoszą wymiernych korzyści. Wiążąc się z zamożnym partnerem, siłą rzeczy kobieta wchodzi w określoną rolę, którą powinna zaakceptować. – Stereotyp społeczny żony bogatego męża jest prosty: to osoba, która niewiele robi. I trzeba przyznać, że jest on bardzo niesprawiedliwy, bowiem te kobiety często prowadzą domy, zajmują się wychowaniem dzieci. Mimo to wciąż są bardzo niedoceniane i lekceważone – komentuje Iwaszkiewicz. Warto odpowiedzieć sobie samemu – kim jestem i jak powinni traktować mnie inni. Bycie żoną bogatego męża jest przywilejem, z którego nie trzeba się nikomu tłumaczyć. To kolejna z ról, w którą kobieta musi się wcielić. Szkoda, że niewiele osób pamięta, jak trudna i wymagająca – wbrew pozorom – wielu wyrzeczeń rola.

Damian Gajda




Źródło: www.zdrowie.onet.pl

Pieniądze a z...
Autor: Marcel
1 2 3 4 5
Średnia ocena: 4
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany

STATYSTYKI

zdjęć7598
filmów425
blogów197
postów50485
komentarzy4204
chorób514
ogłoszeń24
jest nas18894
nowych dzisiaj0
w tym miesiącu0
zalogowani0
online (ostatnie 24h)0
Utworzone przez eBiznes.pl

Nasze-choroby.pl to portal, na którym znajdziesz wiele informacji o chorabach i to nie tylko tych łatwych do zdiagnozowania, ale także mających różne objawy. Zarażenie się wirusem to choroba nabyta ale są też choroby dziedziczne lub inaczej genetyczne. Źródłem choroby może być stan zapalny, zapalenie ucha czy gardła to wręcz nagminne przypadki chorób laryngologicznych. Leczenie ich to proces jakim musimy się poddać po wizycie u lekarza laryngologa, ale są jeszcze inne choroby, które leczą lekarze tacy jak: ginekolodzy, pediatrzy, stomatolodzy, kardiolodzy i inni. Dbanie o zdrowie nie powinno zaczynać się kiedy choroba zaatakuje. Musimy dbać o nie zanim objawy choroby dadzą znać o infekcji, zapaleniu naszego organizmu. Zdrowia nie szanujemy dopóki choroba nie da znać o sobie. Leczenie traktujemy wtedy jako złote lekarstwo na zdrowie, które wypędzi z nas choroby. Jednak powinniśmy dbać o zdrowie zanim choroba zmusi nas do wizyty u lekarza. Leczenie nigdy nie jest lepsze od dbania o zdrowie.

Wysokiej jakości bielizna męska już w sprzedaży. |