Uzależnienie od Facebooka

Portale społecznościowe to ostatnio prawdziwy hit! Czy można się od nich uzależnić? Poznaj historię pewnej zakochanej osoby...


 


Jak się zaczęło


Jak wspomina nasza bohaterka, to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Zaczęło się powoli, minęło kilka miesięcy, zanim zrozumiałam, że moje życie bez niego, choć wspaniałe, było niepełne. Jak to bywa w miłości, spędzają ze sobą większość dnia... Nasza bohaterka z nim zasypia i przy nim się budzi. Związali się do tego stopnia, iż bohaterka mówisz, że jeśli przyjaciele chcą wiedzieć, co się ze mną dzieje, dowiadują się od niego. Jesteśmy razem już trzy lata i nie pamiętam, jak wyglądał świat, kiedy go nie było. O czym mowa? Nie, nie piszę o swoim narzeczonym, tylko o Facebooku. I tak, uważam się za zupełnie normalną osobę. Oczywiście czasem się zastanawiam, czy to aby nie uzależnienie i czy nasz związek mnie czymś jeszcze zaskoczy. Postanowiłam więc spędzić tydzień bez Facebooka i zobaczyć, jak to jest.


Ślepa MIŁOŚĆ 


Miłość zobowiązuje i narzuca rytm dnia. Jak więc wygląda typowy FB-dzień? U naszej bohaterki, gdy dzwoni budzik, jeszcze w półśnie na iPhonie sprawdza pocztę i wiadomości na Fejsie. Podczas porannej kawy studiuję, co kto napisał przez noc, odpisuję na wiadomości. Dzis Internet jest wszędzie. Powszechne stało się w telefonie zainstalowane powiadomienia o zmianach na Facebooku, więc nawet z tramwaju, kawiarni lub w trakcie zakupów od razu odpisuję, reaguję - opowiada nasza bohaterka. Jestem. Gdy koleżanka nie mogła się kiedyś do mnie dodzwonić, od razu wiedziała, że trzeba mnie łapać przez FB-czat. A zdanie „Tak, czytaliśmy na Fejsie” jest chyba najczęstszą reakcją moich znajomych gdy zaczynam im coś opowiadać.


Nic na to nie poradzę, że uwielbiam skracać wydarzenia dnia do dwuzdaniowego statusu, wrzucać na tablicę fragmenty idiotycznych e-maili, którymi zasypują mnie PR-owcy, linki do różnych skarbów wyszperanych w sieci, zdjęcia pustych kieliszków wina, jedzenia i dziwnie ubranych ludzi.


Na Facebooku stworzyłam kolorowe reality show, którego jestem jedyną gwiazdą, i wcale się nie martwię, że mam tylko kilkuset widzów, choć mogłabym mieć kilkaset milionów, gdyby interesował się mną cały świat (z FB korzysta ok. 500 mln ludzi na świecie) albo chociaż osiem milionów, gdybym wzbudzała ciekawość tylko rodaków. Jeśli masz 15-30 lat i nie ma cię na Fejsie, oznacza to niemalże społeczne samobójstwo, bo Facebook stał się jednym z najważniejszych kanałów komunikacji. Moja koleżanka, której tutaj nie ma, nie została ostatnio zaproszona na superważną imprezę. Gospodarze o niej zapomnieli, bo zaproszenia wysyłali odruchowo tylko przez Facebooka.


Należysz do świata, jeśli tutaj jesteś. Facebook jest już dzis pewnym wyznacznikiem. To tu zaczął się mój najgorętszy romans 2010 roku oraz wielka przyjaźń z Tomkiem. I jedno, i drugie przeniosło się do realu. Gdy znajomi redaktorzy dla żartu wyrzucili mnie ze znajomych bo narzekałam w statusie na zanik prywatności na FB, powstał prawdziwy konflikt, który załagodziło dopiero pudełko ptasiego mleczka. Część spraw przechodzą do reala a część nawet wirtualnie to rządzą się podobnymi prawami. 


Swoją nieustanną obecność na portalu tłumaczy, że jest on jej niezbędny do pracy, bo wywiad z niejednym projektantem lub reżyserem zrobiła właśnie za pośrednictwem FB. Wiele w tym prawdy ale pojawia się już element uzależnienia. Dzięki temu portalowi można śledzić najnowsze zjawiska społeczne, jak e-żałoba narodowa, fenomen „Tap madl” czy kariera wyrażenia „lubię to!”. Jest też i ciemna strona Facebooka. Drażni nieustający spam działów marketingu pragnących, bym przyjaźniła się z ich produktami, oraz zalew zaproszeń, ogłoszeń i powiadomień. Tydzień bez Facebooka będzie więc też chwilą oddechu od nieustannych roszczeń.


Na odwyku 


Co za duzo to nie zdrowo więc pora na zmiany.  Pierwszy dzień jest oczywiście najtrudniejszy. Jak w każdym uzależnieniu. Ale pocieszam się, że jeśli wytrzymałam trzy miesiące na diecie Dukana i ani razu się nie złamałam, to bez Facebooka też dam radę. Nie pomagają dobre seriale ani inne przyjemności - facebook okazuje się bezkonkurencyjny. W ciągu pierwszych dwóch dni odwyku od FB pożeram pierwszy sezon. Kolejne odcinki oglądam na komputerze, żeby czynność choć trochę przypominała śledzenie Facebooka. I tylko trochę korci mnie, by przez telefon wysłać znajomym wiadomość, że moją nową serialową miłością jest doktor Chase. Zamiast się złamać, usuwam z iPhone’a aplikację.


Trzeciego dnia jadę na zakupy, w końcu po rozstaniu nic mi tak nie poprawia nastroju jak tour po Sephorze, Topshopie i Empiku. Wydaję absurdalne ilości pieniędzy, ale pocieszam się, że jak wrócę na Fejsa i tak większość z tych przedmiotów zwrócę do sklepu. Może z wyjątkiem ogromnych słuchawek Urbanears. Te ostatnie wybierałam kilka godzin, bo nie mogłam się zdecydować, czy chcę te w kolorze fuksji, kobaltu, sałaty, czy żółtka. Normalnie zrobiłabym sondę na FB, a tak muszę ponieść pełną odpowiedzialność za decyzję (jednak żółte). Jedyne, co mnie lekko niepokoi, to brak reakcji znajomych. Naprawdę nie zauważyli, że mnie nie ma?! Przestałam się dla nich liczyć?


W czwartek jestem w delegacji, w piątek mam za dużo pracy, aby zauważyć, że coś tracę. Sobotę spędzam z przyjaciółką za miastem, a w niedzielę dobieram się do drugiego sezonu „House’a”. Najtrudniejsze są wieczory, gdy chcę sprawdzić, co słychać u znajomych gdzie byli, co widzieli, kogo spotkali, a nie chce mi się wysyłać stu SMS-ów. I tylu też czytać. Tak, Facebook mnie rozleniwił. Wpadam w nagłą paranoję, że stałam się leniwcem i odludkiem. Po chwili jednak przychodzi otrzeźwienie: przecież mój brat i dwie przyjaciółki nie mają konta na portalu, a mimo to jesteśmy w stałym kontakcie.


 


Wielki powrót


Gdy w niedzielę wieczorem wreszcie loguję się na swoje konto, robię podsumowanie zysków i strat. W pierwszej rubryce znajduje się na pewno kilkanaście godzin spędzonych z dala od ekranu komputera i ogromna satysfakcja, że wykazałam się silną wolą. Zorientowałam się, że były ukochany, którego tablicę (i zdjęcia z nową dziewczyną!) namiętnie śledziłam przez ostatnie tygodnie, kompletnie przestał mnie interesować. Uniknęłam też kolejnej pyskówki z kolegą, złośliwie komentującym moje wpisy i zdjęcia, a po powrocie lekką ręką zablokowałam mu dostęp do tablicy. 29 moich znajomych zmieniło zdjęcia profilowe, choć szczerze mówiąc, wcale na tym nie zyskali. Z listy przyjaciół zniknęły dwie osoby (zlikwidowały konto). Przejrzałam statusy i przeraziłam się ich monotonią: przez tydzień nie działo się nic ważniejszego od kolejnego ataku zimy. O czym sama nikogo nie powiadomiłam? O zauroczeniu dr. Chase’em (przed upływem tygodnia i tak go zastąpił Antoni Pawlicki z „Czasu honoru”), o tym, że kolejne pismo ma okładkę 3D, o tym, że zirytowałam się z powodu, którego już nie pamiętam. Tylko tyle, bo dość szybko przestałam patrzeć na wydarzenia pod kątem tego, co mogę z nich wycisnąć na swoją tablicę.


Niestety, strat jest więcej. Ominęła mnie lekcja makrobiotycznego gotowania, organizowana przez Ewę, koncert, na którym występował Bartek, wyprzedaż u Ani Kuczyńskiej, propozycja kolegi wybierającego się do Londynu, że może mi kupić ulubione pisma o modzie, oraz kilka mniej ważnych imprez, spotkań i zaproszeń do znajomości. Wszyscy się przyzwyczailiśmy, że najłatwiej i najszybciej informuje się przez Facebooka. Francuska socjolog Nina Testut, autorka książki 


Większość osób uważa, że nie jest uzależniona i nie chce rzucać facebooka bo po co sobie utrudniać życie, skoro może być łatwe i przyjemne?


Ola Salwa 


 


 


 


Źródło: www.zdrowie.onet.pl


 

Uzależnienie ...
Autor: Beata
1 2 3 4 5
Średnia ocena: 1
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany

STATYSTYKI

zdjęć7598
filmów425
blogów197
postów50485
komentarzy4204
chorób514
ogłoszeń24
jest nas18894
nowych dzisiaj0
w tym miesiącu0
zalogowani0
online (ostatnie 24h)0
Utworzone przez eBiznes.pl

Nasze-choroby.pl to portal, na którym znajdziesz wiele informacji o chorabach i to nie tylko tych łatwych do zdiagnozowania, ale także mających różne objawy. Zarażenie się wirusem to choroba nabyta ale są też choroby dziedziczne lub inaczej genetyczne. Źródłem choroby może być stan zapalny, zapalenie ucha czy gardła to wręcz nagminne przypadki chorób laryngologicznych. Leczenie ich to proces jakim musimy się poddać po wizycie u lekarza laryngologa, ale są jeszcze inne choroby, które leczą lekarze tacy jak: ginekolodzy, pediatrzy, stomatolodzy, kardiolodzy i inni. Dbanie o zdrowie nie powinno zaczynać się kiedy choroba zaatakuje. Musimy dbać o nie zanim objawy choroby dadzą znać o infekcji, zapaleniu naszego organizmu. Zdrowia nie szanujemy dopóki choroba nie da znać o sobie. Leczenie traktujemy wtedy jako złote lekarstwo na zdrowie, które wypędzi z nas choroby. Jednak powinniśmy dbać o zdrowie zanim choroba zmusi nas do wizyty u lekarza. Leczenie nigdy nie jest lepsze od dbania o zdrowie.

Wysokiej jakości bielizna męska już w sprzedaży. |