Ciężkie jest życie abstynenta

Czy społeczeństwo traktuje abstynentów jak ludzi drugiej kategorii? Troje niepijących opowiada jak to jest, kiedy człowiek czuje się inny.

 
"O co właściwie chodzi tym abstynentom? Zawsze patrzą z góry na resztę śmiertelników. Czy nie mogliby trochę wyluzować, strzelić sobie drinka i po prostu dobrze się bawić?" Tego typu myśli kołaczą się w głowach wielu imprezowiczów, kiedy w trakcie przyjęcia trafiają na najbardziej zadziwiający i tajemniczy okaz: niepijącego. Wielu z nas udaje zainteresowanie czy rzuca jakiś słaby żart na temat oszczędności na taksówkach, ale w gruncie rzeczy myślimy wtedy: ”Czy nie powinieneś raczej siedzieć w domu i sprzątać mieszkanie?”. A szkoda. Może powinniśmy raczej pomyśleć: ”Dlaczego to w ogóle ma dla mnie aż takie znaczenie? Co jest ze mną nie tak?”.

Abstynenci spychają nas, pijących, do defensywy. Wcale tego nie chcą, ale gdzieś w głębi czujemy, że musimy się bronić. Z jednej strony, pijący szczerze (choć nie zawsze świadomie) podziwiają samodyscyplinę i pewność siebie niezbędne do zachowania abstynencji w naszej przesiąkniętej alkoholem kulturze. Z drugiej strony, jest w nas lekka nieufność. Patrzymy na abstynentów tak, jak osoba z nadwagą patrzy na chudego, nieustannie liczącego kalorie neurotyka. Myślimy, że może są alkoholikami walczącymi z nałogiem (bo alkoholicy są w naszych oczach usprawiedliwieni: nie chodzi o to że nie chcą się napić, ale po prostu nie mogą. Na podobnej zasadzie usprawiedliwione są także kobiety w ciąży). Jeśli jednak nie widzimy na twarzy rozmówcy charakterystycznego czerwonego nosa, szukamy innych wytłumaczeń. Może mamy do czynienia z mormonem albo z metodystą? Albo innym religijnym fanatykiem, który nie zażywa alkoholu, kofeiny i porządnego seksu? Tak czy owak, lepiej nam się rozmawia z kimś, kto trzyma w ręku szklankę czegoś mocniejszego niż sok pomarańczowy.

O, tak – abstynenci to dla nas problem. Pytanie tylko, dlaczego? Kiedy mieliśmy po 10 lat, wszyscy byliśmy abstynentami (no, może poza Vicky Pollard z ”Little Britain”). Na przyjęciach urodzinowych wystarczały nam ciasteczka, żeby się dobrze bawić. A jednak w ciągu kolejnych ośmiu lat większość z nas uwierzyła, że nie da się funkcjonować – a zwłaszcza imprezować – bez alkoholu. Jasne, zdarzają się sytuacje w których jesteśmy między ludźmi i nie pijemy, ale o ileż łatwiej jest, kiedy można sięgnąć po kieliszek! Łatwiej znieść nudziarzy, nie przeszkadza nam głośna muzyka. Alkohol rozluźnia, dobrze smakuje, sprawia, że ludzie zaczynają tańczyć (nawet ci staroświeccy) i pozwala zapomnieć o troskach. Przynajmniej na chwilę.

Gdyby ktoś zaoferował nam magiczną pigułkę, po której już nigdy nie mielibyśmy ochoty na alkohol, większość pijących odmówiłaby jej zażycia. Prawda jest taka, że przynajmniej część najzabawniejszych wspomnień i najbardziej pamiętnych momentów wydarzyła się ”pod wpływem”. Niezależnie od faktu, że bywa to niebezpieczne dla życia i zdrowia, picie w dobrym towarzystwie to jedna z największych życiowych przyjemności. A jednak wyobraźmy sobie, jakie to uczucie – móc czytać w gazecie o szkodliwości alkoholu i nie odczuwać lęku? Nie musieć czekać w nerwach na wyniki badań krwi? Nie wiedzieć, co to pijacka awantura?

Brzmi zachęcająco. Jak powiedziała kiedyś Nancy Astor: ”Jedną z przyczyn dla których nie piję jest to, że lubię wiedzieć, kiedy się dobrze bawię”.

Nie muszę poddawać się naciskom

James Stunt ma 27 lat, jest człowiekiem niezależnym i stałym bywalcem najlepszych londyńskich nocnych klubów. Szaleje w nich jak mało kto, ale w przeciwieństwie do innych imprezowiczów wracając do domu zawsze może siąść za kierownica swojego Lamborghini. – Zdarza się, że następnego dnia mam pusty portfel – mówi. – Ale nigdy nie mam kaca!

Wielu próbowało wyperswadować mu te ”dziwne zwyczaje”. – Ludzie nie rozumieją, jak to możliwe, że tak świetnie się bawię na trzeźwo – komentuje Stunt. – Powiedz ludziom, że nie palisz, a popatrzą na ciebie z uznaniem. Powiedz że nie pijesz, a będą ci zadawać miliony pytań. ”Nie nudzisz się?”, ”Jak się bawisz?”. A je odpowiadam: ”Dzięki, świetnie. I nie mam potem kaca!”.

Zdarza się, że rozochoceni imprezowicze nie chcą przyjąć do wiadomości odmowy. Stunt przyznaje, że w takich chwilach bywa ”nieco niegrzeczny”. – Trzeba szanować wybory innych – mówi. – A moim wyborem jest to, że nie piję. Jeśli więc ktoś próbuje mnie do tego zmusić, robię się zły. Nie muszę poddawać się takim naciskom. I nigdy się im nie poddaję.

Najbardziej dziwi się piwoszom. – Ja nie znoszę smaku piwa – mówi. – Ale poza tym nie rozumiem ludzi, którzy dla przyjemności wypijają osiem pint [ponad 3 litry – przyp. tłum.] jakiegokolwiek płynu. To nienaturalne.

James miał 14 lat, kiedy podkradł i wypił dwie butelki starego szampana Dom Perignon z piwniczki ojca. To było pouczające doświadczenie. – Przeżyłem coś okropnego! – wspomina. – Byłem chory przez dwie doby, to mnie zniechęciło do picia. Zresztą ten szampan nawet mi nie smakował. Owszem, czasami czuje się nieco samotny. Ale bardzo rzadko.

Budzę w pijących poczucie winy

– ”Czy jesteś alkoholikiem?” To zwykle pierwsze pytanie, które ludzie mi zadają – mówi 43-letni Stafford Bell, architekt i właściciel gospodarstwa rolnego, Walijczyk. – Drugie brzmi: ”Czy nie pijesz z powodów religijnych?”. A potem następuje cała seria kolejnych.

Bell doszedł do wniosku, że jego abstynencja wywołuje w osobach pijących ”wewnętrzne poczucie winy”. – Kiedy mówisz ludziom że nie pijesz, zaczynają zastanawiać się nad sobą – tłumaczy. – Albo starają się usprawiedliwiać własne picie, albo mówią ”Och, ja chyba też powinienem przestać pić!”. Albo opowiadają, jak dwa lata temu rzucili picie na całe cztery miesiące i że czuli się wtedy wspaniale. Dla osoby pijącej abstynencja to coś naprawdę niezwykłego.

Bell nigdy nie znosił smaku alkoholu. Dziś wspomina, że w czasach studenckich najtrudniejsze chwile przeżywał w restauracji, kiedy przychodziło do podzielenia się rachunkiem. Dziś problemem są randki. – Biorę dziewczynę do restauracji, ona zamawia wino, a potem zachowuje się głupio, bo ja nie piję. Zawsze żartuję, że chyba dlatego jestem samotny…

Jego znajomi jednak bardzo cenią sobie jego abstynencję: to on zwykle odwozi wszystkich do domu po imprezach. Ale i to ma swoje złe strony – policjanci widząc samochód pełen podchmielonych pasażerów zawsze każą mu dmuchać w balonik. – Mówię gliniarzom, że jestem abstynentem – wzdycha Bell. – A oni odpowiadają: ”Gdybyśmy wierzyli w takie zapewnienia, nigdy byśmy nie złapali pijanego kierowcy”.

”Napije się pani octu? Nie, dziękuję”

– Nie chcę, żeby ludzie patrzyli na mnie jak na jakiegoś niepijącego nieudacznika – mówi Kathryn Faulkner, 33-letnia menadżerka pracująca w NHS [odpowiednik NFZ – przyp. tłum.]. – Nie rozumiem ludzi, którzy lubią picie. Kiedy ludzie po raz pierwszy próbują alkoholu, jeszcze jako nastolatki, większości z nich wcale on nie smakuje. Później to się zmienia. Dla mnie alkohol ma ten sam smak, jaki miał kiedy miałam 14 lat: nieprzyjemny. Wolę colę, jest dużo smaczniejsza.

Faulkner przestała pić po dwudziestce. Twierdzi, że dzięki temu żyje jej się lepiej, także na płaszczyźnie finansowej. Przyznaje jednak, że czasami żałuje swojej abstynencji. – Jest coś miłego w pójściu ze znajomymi na parę kieliszków wina – mówi. – Oczywiście ja także chodzę na takie spotkania, myślę jednak że gdybym piła, doświadczenie byłoby pełniejsze. Czasami także myślę o zdrowiu, o tym że przecież umiarkowane picie wina jest dobre dla mojego organizmu. Ale nie jestem w stanie się przemóc.

Czy nie brakuje jej tego poczucia puszczania hamulców, które towarzyszy upojeniu alkoholowemu? – Kiedy byłam nastolatką, wydawało mi się to atrakcyjne – odpowiada. – Ale dziś jestem starsza i bardzie pewna siebie. Nie jest mi o potrzebne. Czuję się znakomicie bez takich doświadczeń.

Kiedy ktoś nalewa jej drinka, nie odmawia w sposób demonstracyjny. – Nie mówię: ”Jestem abstynentką”, tak jak ktoś kto na widok kotleta mówi: ”Jestem wegetarianinem”. Mówię po prostu: ”Nie, dziękuję, wolałabym szklankę wody”. Nie chodzi mi o moralność. Dla mnie to taka sama sytuacja, jakby ktoś proponował mi wypicia szklanki octu. Nie, dziękuję.  Nie mam ochoty.

Są sytuacje, w których robi wyjątki. – Na weselach biorę do ręki kieliszek szampana, głównie po to, żeby nie robić innym przykrości. Chodzi o symboliczny gest. Ale nawet wtedy pociągam dwa łyki i odstawiam kieliszek na stół…

To oni są dziwni

Brytyjczycy to naród ludzi pijących. Alkohol pomaga ludziom nawiązywać relacje, odblokowuje, dodaje odwagi i pozwala dobrze się bawić. Jak powiedział ostatnio Alan Johnson, brytyjski minister zdrowia: - Kultura picia jest nieodłączną częścią niemal każdego aspektu życia w Wielkiej Brytanii.

Ale ta miłość do alkoholu okazuje się związkiem dysfunkcjonalnym: niemal trzy miliony Brytyjczyków to ludzie uzależnieni. Liczba przypadków śmierci spowodowanej alkoholem (według oficjalnych statystyk) to około 8 tysięcy rocznie. Profesor Ian Gilmore, prezes Królewskiego Kolegium Lekarzy twierdzi, że w rzeczywistości liczba ta jest trzykrotnie większa.

”Kultura alkoholowa” nie oznacza oczywiście, że ktoś jest zmuszany do picia – a jednak tylko bardzo niewielka grupa ludzi wybiera abstynencję, przy czym większość z nich podejmuje taką decyzję z powodów religijnych albo dlatego, że są już alkoholikami walczącymi z nałogiem.

– Abstynentów często traktuje się lekceważąco, podobnie jak 30 czy 40 lat temu osoby niepalące – mówił minister Johnson. – Na przyjęciach w pracy stoją z boku, dziwnie czują się oglądając mecz w pubie, czy nawet na rodzinnym przyjęciu. Jako społeczeństwo musimy zadać sobie pytanie: dlaczego krzywo patrzy się na abstynentów, a nie na tych, którzy swój tygodniowy limit wypijają w jeden dzień.




Źródło: www.zdrowie.onet.pl

Ciężkie jest ...
Autor: Marcel
1 2 3 4 5
Średnia ocena: 4
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany

STATYSTYKI

zdjęć7598
filmów425
blogów197
postów50485
komentarzy4204
chorób514
ogłoszeń24
jest nas18894
nowych dzisiaj0
w tym miesiącu0
zalogowani0
online (ostatnie 24h)0
Utworzone przez eBiznes.pl

Nasze-choroby.pl to portal, na którym znajdziesz wiele informacji o chorabach i to nie tylko tych łatwych do zdiagnozowania, ale także mających różne objawy. Zarażenie się wirusem to choroba nabyta ale są też choroby dziedziczne lub inaczej genetyczne. Źródłem choroby może być stan zapalny, zapalenie ucha czy gardła to wręcz nagminne przypadki chorób laryngologicznych. Leczenie ich to proces jakim musimy się poddać po wizycie u lekarza laryngologa, ale są jeszcze inne choroby, które leczą lekarze tacy jak: ginekolodzy, pediatrzy, stomatolodzy, kardiolodzy i inni. Dbanie o zdrowie nie powinno zaczynać się kiedy choroba zaatakuje. Musimy dbać o nie zanim objawy choroby dadzą znać o infekcji, zapaleniu naszego organizmu. Zdrowia nie szanujemy dopóki choroba nie da znać o sobie. Leczenie traktujemy wtedy jako złote lekarstwo na zdrowie, które wypędzi z nas choroby. Jednak powinniśmy dbać o zdrowie zanim choroba zmusi nas do wizyty u lekarza. Leczenie nigdy nie jest lepsze od dbania o zdrowie.

Wysokiej jakości bielizna męska już w sprzedaży. |