Czy zastanawialiście się kiedyś co dzieje się z kontami osób zmarłych na portalach społecznościowych?
Chociaż największy na świecie portal społecznościowy wie o swoich członkach bardzo dużo, najwyraźniej ma problem z ustaleniem, który z 500 milionów użytkowników zmarł. A to prowadzi do dziwnych, czasem nawet szokujących sytuacji.
Courtney Purvin doznała szoku, kiedy przed miesiącem weszła na Facebook. Serwis zasugerował jej, by do znajomych dodała starego przyjaciela rodziny, który kiedyś grał na pianinie na jej ślubie. Problem w tym, że ów przyjaciel zmarł w kwietniu tego roku. – Trochę mnie to zmroziło. To tak, jakby ktoś wrócił z zaświatów – mówi Purvin.
I chociaż zarządzający Facebookiem przyznają, że mają problem z duchami, jak na razie nie udało im się znaleźć sposobu, by w miarę szybko usuwać ich z internetowej społeczności. Rzeczniczka firmy Meredith Chin mówi, że problem jest delikatny, a "spotkanie ze zmarłym przyjacielem w sieci może być bolesne". Dodaje jednak, że biorąc pod uwagę wielkość portalu i fakt, że ludzie odchodzą codziennie, "trudno będzie całkowicie rozwiązać ten problem".
James E. Katz, profesor komunikacji na Uniwersytecie Rutgers, mówi, że firma przeżywa "problemy wieku dojrzewania". – Pierwszymi użytkownikami Facebooka byli głównie młodzi ludzie, wśród których śmierć jest rzadkim i wyjątkowo tragicznym zdarzeniem.
Teraz grupą wiekową najliczniej dołączającą do Facebooka są ludzie w wieku ponad 65 lat. Tylko w maju do internetowej społeczności dołączyło 6,5 miliona starszych użytkowników. To trzy razy więcej niż w tym samym miesiącu w zeszłym roku. Niestety, ta grupa wiekowa charakteryzuje się również najwyższym współczynnikiem umieralności, a to oznacza, że Facebook stoi przed poważnym problemem.
Tamu Townsend, 37-letnia dziennikarka z Montrealu, regularnie otrzymuje z portalu sugestie, by odnowiła kontakt z nieżyjącymi już przyjaciółmi i znajomymi. – Czasami widok twarzy zmarłego przyjaciela jest pocieszający – mówi. – Jednak z czasem staje się to irytujące. Facebook sugeruje ci, byś nawiązał kontakt z osobą, której już nie ma. Jeśli ten ktoś zmarł niedawno, taka propozycja jest bolesna.
Sposób, w jaki Facebook traktował śmierć swoich użytkowników, zmieniał się wraz z rozwojem portalu. Na początku profil użytkownika, o którym firma dowiedziała się, że zmarł, natychmiast znikał z serwerów portalu. Dziś jest inaczej. Rzeczniczka firmy podkreśla, że Facebook zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i ludzkiej tragedii, chce jednak zachować profile zmarłych jako miejsca wirtualnej żałoby odwiedzane przez innych użytkowników.
Po masakrze w szkole Virginia Tech w 2007 roku internauci zwrócili się do Facebooka, aby pozwolono im złożyć hołd ofiarom strzelaniny. Teraz profile użytkowników mogą być zamienione w "strony pamięci". Z takich stron usuwa się część informacji, a nazwisko zmarłego nie pojawia się już w wynikach wyszukiwania. Przyjaciele i znajomi wciąż jednak mogą zamieszczać komentarze.
Oczywiście pracownicy portalu powinni sprawdzić, czy użytkownik faktycznie nie żyje. Biorąc jednak pod uwagę, że na jednego pracownika przypada 350 tysięcy użytkowników, Facebook musi znaleźć sposób, by tego typu zadania wykonywali internauci bądź specjalne oprogramowanie.
– Tam, gdzie decyzji nie może podjąć maszyna, do akcji powinni włączyć się użytkownicy – mówi Josh Bernoff, specjalista z zakresu technologii społecznych. – Aby tak się stało, muszą mieć możliwość zgłoszenia śmierci przyjaciela lub członka rodziny – na przykład klikając na ikonkę podobną do tej, która dziś pozwala zgłaszać niestosowne treści.
Tak właśnie robi Facebook. Aby przekształcić profil zmarłego użytkownika w "stronę pamięci", członek rodziny albo przyjaciel musi wypełnić internetowy formularz w internecie i dostarczyć potwierdzenie zgonu, takie jak link do nekrologu lub notatki prasowej, który później zostanie sprawdzony przez pracownika portalu. Jednak niewiele osób wie o tej możliwości, więc zmarli nadal pojawiają się wiadomościach typu "dodaj do znajomych".
Chin twierdzi, że firma rozważa wprowadzenie specjalnego oprogramowania, które skanowałoby portal w poszukiwaniu takich fraz jak "Niech spoczywa w spokoju" albo "Tęsknię za Tobą" umieszczonych w komentarzach do profilu i przekazywało je pracownikom do sprawdzenia. – Jesteśmy obecnie na etapie testowania oprogramowania. W tak drażliwej sprawie nie wolno nam się pomylić – mówi rzecznika firmy.
Taka metoda może jednak kusić żartownisiów. W październiku zeszłego roku Facebook skasował profil Simona Thulborna po tym, jak jego przyjaciel przesłał firmie nekrolog osoby o podobnie brzmiącym nazwisku. – Kiedy mnie uśmiercono, próbowałem rozwiązać ten problem na stronach pomocy Facebooka – mówi Thulborn. – Niestety, portal nie przewidział opcji: "Tak naprawdę nie umarłem i chciałbym odzyskać swój profil". Wypełniłem więc wszystkie inne formularze na ich stronach.
Kiedy i to nie pomogło, Thulborn opisał nieporozumienie na swojej stronie internetowej i na Twitterze, aż wieść o nim rozpowszechniła się na blogach i w końcu zauważył ją Facebook. Portal przeprosił mężczyznę i zwrócił mu konto.
"Strony pamięci" mają również inne wady. Nie można tam dodawać nowych przyjaciół, więc jeśli rodzice dołączą do społeczności Facebooka po śmierci dziecka, nie będą mogli czytać wiadomości ani oglądać zdjęć, którymi dzielą się przyjaciele zmarłego.
To problemy z rodzaju tych, których Facebook za wszelką cenę chciałby uniknąć. Śmierć jest jednak nieunikniona i portal musi się jakoś odnaleźć w takich sytuacjach. – Facebook nie chce być posłańcem przynoszącym tragiczne wieści, ale z drugiej strony mimowolnie staje się strażnikiem wspomnień z życia zmarłego – zauważa profesor Katz. – To poważny problem dla firmy, która chce być miejscem nawiązywania relacji towarzyskich i radosnych wiadomości.
Jenna Wortham
Źródło: www.zdrowie.onet.pl