Ponieważ przewlekle choruję na anginę ( w zasadzie od wczesnego dzieciństwa) chciałam poruszyć temat jej diagnozowania. Przysłowiowe "całe wieki" różni lekarze (pediatrzy, interniści, laryngolodzy) przepisywali antybiotyki (kiedyś nawet bolesne zastrzyki chyba "debecylina i oczywiście penicylina) bez jakiejkolwiek diagnozy. Bo jak można nazwać diagnozę na podstawie wywiadu z pacjentem i obejrzeniu czy gardło jest "czerwone". To daje tylko podejrzenia a nie pewność. Dzisiaj wiem, że przez całe lata wielokrotnie brałam antybiotyki bez potrzeby. Często chorowałam na anginę (i nadal choruję przynajmniej raz w roku) i przez to podawanie antybiotyków w ciemno dziś mam bardzo obniżoną odporność. Bo przecież podstawowa angina to tzw. "paciorkowcowa" i na nią rzeczywiście przepisuje się antybiotyki, ale są też anginy wywołane wirusowo oraz wiele chorób o podobnych objawach nie wymagające podawania antybiotyków. Tak więc do rzeczy. Otóż od jakiegoś czasu mieszkam w innym mieście i chodzę do innej poradni. Tam lekarz zawsze podczas badania wykonuje mi taki szybki test OSOM STREP A (zapamiętam tą nazwę). To test na bakterie paciorkowca w gardle. Podobno standardowo go wykonują u pacjentów z podejrzeniem anginy. I co? Okazuje się, że już nie biorę antybiotyków 5-6 razy w roku, a zaledwie 1-2 razy (ostatnio w 2009 roku tylko raz . Jak widać chcieć to móc. Znaleźli dobry sposób na wykluczenie bakterii. Polecam tego typu placówki i badania. Przy okazji pozdrawiam dr Wacława P.
Beata.