Choroby, DNA: Drukarki laserowe
19-03-2010 09:04
Choroby, DNA: Na temat szkodliwości sprzętu biurowego, takiego jak laserowa drukarka, mówi się już od dawna. Najnowsze badania przynoszą jeszcze bardziej szokujące wieści.

Drukarka laserowa nie jest najprawdopodobniej wcale tak niewinna, jak na to wygląda. Nowe badania płuc przeprowadzone w uniwersyteckiej klinice we Freiburgu dowodzą, że emisja szkodliwych substancji z drukarek laserowych może uszkadzać ludzkie DNA.

Podejrzenia, że drukarki i kserokopiarki wywołują choroby, pojawiały się już od dawna. Do założonej w 2008 roku Fundacji Nano-Control zgłosiło się ponad 2 tysiące pacjentów. Skarżyli się na bóle głowy, schorzenia skórne, wyczerpanie, kłopoty z koncentracją i trudności z oddychaniem. Część z nich zapadła nawet na raka płuc i wszyscy byli przekonani, że ich cierpienia spowodowały wyziewy z biurowych drukarek. Federalny Urząd Ochrony i Medycyny Pracy, który jeszcze pod konie 2008 roku twierdził, że kwestia ryzyka zdrowotnego powodowanego przez tonery do drukarek jest już wyjaśniona i nie ma tu żadnego powodu do obaw, jest obecnie znacznie bardziej wstrzemięźliwy. W tej chwili radzi użytkownikom, by „unikali w miejscu pracy nagromadzenia zanieczyszczeń wywoływanych przez pył od tonerów”.

Do dzisiaj nauka nie jest w stanie ani w sposób jednoznaczny udowodnić, że istnieje ryzyko dla naszego zdrowia, ani też mu zaprzeczyć. Ciągle jednak głośne stają się przypadki wskazujące na to, że niebezpieczeństwo mimo wszystko jest. W 2008 roku naukowcy z uniwersytetu w Rostocku znaleźli cząsteczki tonera w płucach pewnego technika zajmującego się serwisem. Mężczyzna ten zmarł na raka płuc. Jesienią zeszłego roku sąd społeczny w Fuldzie uznał, że schorzenie dróg oddechowych, na jakie cierpiał pewien policjant, to choroba zawodowa wywołana przez pył z kserokopiarki.

W większości pozostałych przypadków dokonanie tak jednoznacznej oceny jest jednak ogromnie trudne. Opublikowane w 2008 roku rezultaty pilotażowego programu badań, przeprowadzonego na zlecenie Federalnego Instytutu Oceny Ryzyka nie pozwalają stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, jakie ryzyko kryje się tak naprawdę w biurowej drukarce. Tego, że może być ona niebezpieczna dla zdrowia, nie da się wykluczyć – uważa specjalista medycyny środowiskowej Volker Mersch-Sundermann, który kierował pracami na uniwersytecie w Gießen. Aby dowiedzieć się więcej, konieczne są szeroko zakrojone badania. Te zaś władzom wydają się stanowczo za drogie: jeśli chcemy ustalić wpływ emisji substancji obecnych w drukarkach, studium epidemiologiczne z udziałem kilku tysięcy ochotników dałoby wprawdzie bardziej wiarygodny wynik, lecz wysiłek i koszta związane z ich przeprowadzeniem są zbyt wysokie. Tak brzmiała opinia Federalnego Instytutu Oceny Ryzyka.

Rząd niemiecki postanowił więc zlecić wykonanie analizy, która odpowie na pytanie, co właściwie wypuszczają w powietrze potencjalnie niebezpieczne drukarki. Wyniki mają opowiedzieć na odnośne pytanie skierowane przez Partię Zielonych w lutym zeszłego roku. Federalny Urząd ds. Środowiska do końca tego roku ma opracować metody pozwalające wyjaśnić, co dokładnie znajduje się w owej mieszance, zawierającej – w zależności od produktu – zróżnicowane mieszaniny sadzy, żelaza, metali ciężkich i lotnych substancji chemicznych. Fundacja Nano-Control wskazuje jednak, że nawet po dokonaniu analizy tak złożonej mieszanki różnych chemikaliów wcale nie będzie wiadomo, czy i w jakim stopniu jest ona szkodliwa dla naszego zdrowia. Aby się tego dowiedzieć, konieczne są badania oddziaływania biologicznego emisji – stwierdzono podczas spotkania specjalistów, jakie odbyło się w 2008 roku we Freiburgu.

W tej chwili wykonywane są jedynie niewielkie ekspertyzy, finansowane z darowizn. Pierwsze opublikowane wyniki nie pozwalają jednak rozwiać wątpliwości. Naukowcy z Instytutu Medycyny Środowiskowej i Higieny Szpitalnej kliniki uniwersyteckiej we Freiburgu, którym kieruje obecnie Mersch-Sundermann, badali oddziaływanie wyziewów z drukarek na komórki ludzkich płuc. – Postawiliśmy drukarkę w pomieszczeniu o objętości jednego metra sześciennego i skierowaliśmy wyziewy wprost na komórki nabłonka płuc – opowiada Richard Gminski. Są to komórki wyściełające pęcherzyki płucne. Dzięki temu badacze z Freiburga przybliżyli się do rzeczywistości znacznie bardziej od wcześniejszych eksperymentatorów, którzy do komórek wpuszczali po prostu pył z tonera.

Następnie obserwowano, czy komórki płuc po upływie godziny spędzonej w owych oparach wytworzą tak zwane mikronukleidy. Powstają one, gdy podczas podziału komórek coś przebiega nie tak, jak powinno, i chromosomy nie mogą zostać prawidłowo rozdzielone między oba nowo powstałe jądra komórkowe. Jest to uznana standardowa procedura mierzenia szkodliwych wpływów chemikaliów na zespół cech dziedzicznych – im więcej mikronukleidów, tym większe niebezpieczeństwo dla genów.

Naukowcy dowiedzieli się, że emisje powodowane przez pewien typ drukarek sprawiły, iż powstała niemal taka sama liczba mikronukleidów, jak przy wpuszczeniu do komórek formaldehydu. – Budzi to wiele obaw – twierdzi Gminski. – Zwłaszcza te drukarki, które wydzielają maleńkie i mikroskopijne cząsteczki, szkodzą, jak się wydaje, naszemu DNA.

Jednocześnie uczony podkreśla jednak, iż uzyskane wyniki nie są wystarczające. – Nie można wyciągać z nich tak po prostu wniosku, że drukarki laserowe wywołują raka płuc – mówi. – Rezultaty naszych badań stanowią jednak ważną wskazówkę, że urządzenia te mogą uszkadzać ludzkie chromosomy, a tym samym są czynnikiem mutagennym. Te kwestie muszą koniecznie zostać jeszcze bardzo dokładnie przebadane.




Źródło: www.portalwiedzy.onet.pl

STATYSTYKI

zdjęć7598
filmów425
blogów198
postów50488
komentarzy4204
chorób514
ogłoszeń24
jest nas18899
nowych dzisiaj0
w tym miesiącu0
zalogowani0
online (ostatnie 24h)0
Utworzone przez eBiznes.pl

Nasze-choroby.pl to portal, na którym znajdziesz wiele informacji o chorabach i to nie tylko tych łatwych do zdiagnozowania, ale także mających różne objawy. Zarażenie się wirusem to choroba nabyta ale są też choroby dziedziczne lub inaczej genetyczne. Źródłem choroby może być stan zapalny, zapalenie ucha czy gardła to wręcz nagminne przypadki chorób laryngologicznych. Leczenie ich to proces jakim musimy się poddać po wizycie u lekarza laryngologa, ale są jeszcze inne choroby, które leczą lekarze tacy jak: ginekolodzy, pediatrzy, stomatolodzy, kardiolodzy i inni. Dbanie o zdrowie nie powinno zaczynać się kiedy choroba zaatakuje. Musimy dbać o nie zanim objawy choroby dadzą znać o infekcji, zapaleniu naszego organizmu. Zdrowia nie szanujemy dopóki choroba nie da znać o sobie. Leczenie traktujemy wtedy jako złote lekarstwo na zdrowie, które wypędzi z nas choroby. Jednak powinniśmy dbać o zdrowie zanim choroba zmusi nas do wizyty u lekarza. Leczenie nigdy nie jest lepsze od dbania o zdrowie.