|
Aktualności
Lecznicza moc śmierci
27-02-2009 08:06
Czy Europejczycy byli niegdyś kanibalami? Okazuje się, że aż do końca osiemnastego wieku nieodzowny niemal składnik leków stosowanych w najróżniejszych przypadłościach stanowiło... ludzkie mięso.
Trzeba – mówi recepta – pokroić je „na małe kawałeczki albo w plasterki”. Następnie „skropić mirrą i odrobiną aloesu” i namoczyć w winie. Po kilku dniach wyjąć i powiesić w miejscu, gdzie jest „suche powietrze”. W efekcie powinno stać się „podobne do wędzonego mięsa” i „nie może cuchnąć”. Niemiecki farmakolog Johann Schröder sporządził ów przepis w siedemnastym wieku. Nie chodzi w nim o szynkę ani o polędwicę, ale o coś zupełnie innego. O „świeże zwłoki rudowłosego mężczyzny – napisano we wstępie – w wieku około 24 lat, powieszonego, łamanego kołem bądź ściętego”. Powinien był potem leżeć „przez jeden dzień i jedną noc w świetle słońca i księżyca”. „Przy ładnej pogodzie” – uściślono. Receptury leków, jak ta, do których potrzebne było ciało człowieka, w szesnasto- i siedemnastowiecznej Europie były rzeczą niemal równie powszechną jak używanie ziół i korzeni. – Fragmenty zwłok i krew należały do artykułów konsumpcyjnych i dostępne były w każdej aptece – mówi Richard Sugg, historyk medycyny z brytyjskiego Durham University, który przygotowuje na ten temat książkę. Opisuje w niej nawet "wąskie gardła w dostawach" z czasów rozkwitu tak zwanego „medycznego kanibalizmu”. Jest pewien: – To nie mieszkańcy Nowego Świata, lecz Europejczycy byli najbardziej zagorzałymi kanibalami. Liczne źródła historyczne donoszą o makabrycznych praktykach dawnych uzdrawiaczy. Już starożytni Rzymianie pijali krew gladiatorów jako środek leczący epilepsję. Znacznie większe znaczenie owa gałąź medycyny zyskała jednak w czasach renesansu. Jako pierwszy karierę zrobił proszek ze zmielonych mumii egipskich, uważany za „eliksir życia”. Na początku XVII wieku znachorzy przerzucili się na szczątki skazańców, zwłoki żebraków, a nawet trędowatych. Niemiecko-szwajcarski lekarz Paracelsus był jednym z najzagorzalszych zwolenników korzystania w celach leczniczych z ludzkich zwłok, co w końcu stało się popularne nawet w najwyższych warstwach społecznych. Z gorliwości w owej dziedzinie zasłynął brytyjski król Karol II. Jego „medyczny obłęd”, jak nazywa to Sugg, sięgnął tak daleko, że monarcha zapłacił 6 tysięcy funtów za recepturę sporządzania leku z ludzkiego moczu. Uzyskany destylat, który zyskał nazwę „Krople królewskie”, Karol II zażywał niemal codziennie. Uczeni i szlachta, a także prości ludzie wierzyli w leczniczą moc śmierci. Amerykańska antropolożka Beth Conklin pisze, jak to epileptycy, z naczyniem w ręce, tłoczyli się wokół szafotu, „gotowi wypić łapczywie krew, która tryskała z drgającego jeszcze ciała”. Do wyrobu leków używano również wykopanych z ziemi ludzkich czaszek oraz porastającego je mchu – wierzono bowiem święcie, że powstrzymuje on krwotok. Ludzki tłuszcz z kolei świetnie leczył ponoć reumatyzm i artretyzm, a pasta sporządzana z trupów uważana była za doskonały środek na zmiażdżenia. Richard Sułg przypuszcza, że używanie ludzkich zwłok miało również znaczenie religijne. Dla części protestantów było to coś w rodzaju namiastki Eucharystii, spożywania ciała Chrystusowego podczas Ostatniej Wieczerzy. Dlatego też niektórzy mnisi mieli zwyczaj sporządzania ... marmolady z ciał zmarłych. – Chodziło tu o ukrytą w nich siłę życia – twierdzi badacz. W owych czasach uważano bowiem, że każdemu organizmowi przypisana jest wcześniej długość jego egzystencji. Jeśli więc ktoś ginął śmiercią z przyczyn nienaturalnych, inna osoba mogła przejąć niewykorzystane przezeń lata. Nie zawsze kończyło się to sukcesem. Gdy papież Innocenty VIII w 1492 roku był na łożu śmierci, dano mu do wypicia krew pobraną z żył trzech chłopców. Skutek? Chłopcy zmarli, papież niestety też. Czy owe praktyki były kanibalizmem? Sugg nie ma co tego najmniejszych wątpliwości. Europejczykom, tak samo jak kanibalom z Nowego Świata, chodziło w gruncie rzeczy o „quasi-magiczne wykorzystanie siły witalnej”. Antropolożka Conklin właśnie ową rozpowszechnioną wówczas formę kanibalizmu uważa za rzecz szczególnie godną uwagi. Poza Europą „konsumujący niemal zawsze pozostawali w określonym związku z konsumowanymi”, europejski kanibalizm natomiast był „absolutnie aspołeczny”. – Liczyła się wyłącznie jakość „surowca” – mówi badaczka – części ludzkiego ciała traktowane były jak towar, kupowano je i sprzedawano dla zysku. Pod koniec XVIII wieku zwyczaje owe dobiegły końca. – W dobie Oświecenia lekarze zerwali ze swoją pełną przesądów przeszłością – opowiada Sugg. W 1782 doktor William Black cieszył się z odejścia w zapomnienie „owych odrażających i nieprzydatnych do niczego środków, jak sproszkowane ludzkie czaszki”. To prawdziwe szczęście – pisał – że „owe obrzydliwe mieszanki” zniknęły już z aptek. Zakończyła się pewna era, a wraz z nią zainteresowanie recepturami, jak ta autorstwa Brytyjczyka Johna Keogha. Ów zmarły w 1754 roku kaznodzieja zalecał jako skuteczny środek przeciwko mdłościom lek z rozdrobnionego na proszek ludzkiego serca. Odrobinę tego specyfiku należało przyjmować każdego ranka, obowiązkowo na pusty żołądek. Źródło: www.portalwiedzy.onet.pl Zdjęcie: www.portalwiedzy.onet.pl |
STATYSTYKI
zdjęć | 7598 |
filmów | 425 |
blogów | 198 |
postów | 50488 |
komentarzy | 4204 |
chorób | 514 |
ogłoszeń | 24 |
jest nas | 18899 |
nowych dzisiaj | 0 |
w tym miesiącu | 0 |
zalogowani | 0 |
online (ostatnie 24h) | 0 |
Zobacz inne nasze serwisy:
Nasze-choroby.pl to portal, na którym znajdziesz wiele informacji o chorabach i to nie tylko tych łatwych do zdiagnozowania, ale także mających różne objawy. Zarażenie się wirusem to choroba nabyta ale są też choroby dziedziczne lub inaczej genetyczne. Źródłem choroby może być stan zapalny, zapalenie ucha czy gardła to wręcz nagminne przypadki chorób laryngologicznych. Leczenie ich to proces jakim musimy się poddać po wizycie u lekarza laryngologa, ale są jeszcze inne choroby, które leczą lekarze tacy jak: ginekolodzy, pediatrzy, stomatolodzy, kardiolodzy i inni. Dbanie o zdrowie nie powinno zaczynać się kiedy choroba zaatakuje. Musimy dbać o nie zanim objawy choroby dadzą znać o infekcji, zapaleniu naszego organizmu. Zdrowia nie szanujemy dopóki choroba nie da znać o sobie. Leczenie traktujemy wtedy jako złote lekarstwo na zdrowie, które wypędzi z nas choroby. Jednak powinniśmy dbać o zdrowie zanim choroba zmusi nas do wizyty u lekarza. Leczenie nigdy nie jest lepsze od dbania o zdrowie.