Czy chorzy na raka mają prawo mieć dzieci?
28-04-2009 08:23
Gdyby jego matka nie zaczęła gawędzić w poczekalni z nieznajomą, to Dan Shapiro nigdy nie zostałby biologicznym ojcem obecnie 13-letniej Alexandry i 9-letniej Abigail. Dan miał 20 lat i już studiował, kiedy lekarze stwierdzili u niego drugi stopień zaawansowania ziarnicy złośliwej. Leczenie miało przebiegać w sześciu cyklach bardzo mocnej chemioterapii, po których zaplanowano serię naświetlań.


Dan czekał z matką przed gabinetem lekarskim na omówienie terapii, gdy matka rozpoczęła pogawędkę z kobietą, której 14-letniego syna leczono na białaczkę – wspomina Shapiro, obecnie 42-letni wykładowca Penn State College of Medicine w swojej porywającej książce „Mom’s Marijuana” (…).
 panią Shapiro. - Powinien. Mój syn już to zrobił. Na co pani Shapiro odpowiedziała: - Nie zdawałam sobie sprawy, że przez terapię stanie się bezpłodny, lekarze nic nie powiedzieli.

Wskutek nalegań pani Shapiro rozpoczęcie terapii Dana odsunięto o czas potrzebny na oddanie plemników do banku spermy. Za kilkaset dolarów rocznie będą one przechowywane w chłodni do chwili, gdy dziewięć lat później Dan będzie w stanie założyć rodzinę.

Pomijana kwestia

Choć obecnie nieco więcej uwagi poświęca się utracie płodności przez chorych na raka, to i tak problem ten zbyt często pomijają onkolodzy i pacjenci, którzy co prawda mogą wygrać z chorobą, ale stają się niezdolni do rozmnażania. Pomijanie kwestii płodności szczególnie często dotyczy dzieci, które nie osiągnęły dojrzałości.

A jednak wśród wytycznych, jakie niemal trzy lata temu sformułowało Amerykańskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej, stwierdza się, że „każdy onkolog przyjmujący pacjentów w wieku rozrodczym, rozważając dla niego terapię raka, powinien z nimi (a w przypadku dzieci – z ich rodzicami) omawiać potencjalny, związany z terapią problem niepłodności”. W wytycznych napisano, że „zamrażanie spermy i embrionów uważa się za czynności standardowe i są one powszechnie dostępne”.

Tymczasem najczęściej pacjenci - oczywiście przerażeni diagnozą i skoncentrowani na tym, by przeżyć - zapominają zapytać, czy leczenie pozbawi ich płodności. Z kolei onkolodzy, skupieni na jak najszybszym rozpoczęciu skutecznej terapii, zapominają uwzględnić jej wpływu na przyszłą płodność swoich pacjentów.

Z danych programu "Zachowanie płodności", realizowanego na Uniwersytecie Karoliny Północnej, wynika, że przed rozpoczęciem leczenia kwestie płodności omawia z chorymi tylko jedna czwarta amerykańskich onkologów.

W grudniu 2007 roku Margaret Kresge Poe z Atlanty miała 32 lata i wraz z mężem przymierzała się do powiększenia rodziny, gdy ze zgrozą dowiedziała się, że coś, co brała za hemoroidy, było rakiem jelita grubego w trzecim stopniu zaawansowania. Chociaż zasugerowana terapia - operacja, chemioterapia i naświetlanie miednicy – sprawiłaby, że nie mogłaby mieć dzieci, to lekarz nie wspomniał pacjentce o wpływie leczenia na płodność. - To rodzina poruszyła ten problem – powiedziała Poe w wywiadzie. - Ja sama ledwie mogłam wówczas myśleć.

Z jej leczeniem wstrzymano się na tyle, by pobrać komórki jajowe, zapłodnić je i zamrozić jako embriony, po czym Poe rozpoczęła agresywną chemioterapię (…). - Mamy nadzieję, że wkrótce embriony te staną się naszymi prawdziwymi dziećmi – mówi Poe.

„Szacuje się, że co roku 16 tysięcy kobiet w wieku poniżej 45 lat dowiaduje się o raku piersi” – czytamy w raporcie w lutowym numerze pisma „New England Journal of Medicine”. „Wiele tych młodych kobiet chce mieć dziecko albo rozważa taką możliwość” – napisały w miesięczniku dr Jacqueline S. Jeruss i Teresa K. Woodruff z Northwestern University Feinberg School of Medicine. „U niektórych, choć nie u wszystkich pacjentek, opcję zachowania płodności można przeanalizować jeszcze przed rozpoczęciem terapii”.

Sprawy komplikuje fakt, że u kobiet mających się poddać leczeniu na raka, polisy ubezpieczenia zdrowotnego mogą nie pokrywać kosztów zabiegów związanych z płodnością, a bywa, że wydatki związane z pobraniem komórek jajowych, stworzeniem embrionów i zapłodnieniem in vitro sięgają dziesiątek tysięcy dolarów. Kolejną przeszkodą jest czas - na wizytę w klinice leczenia bezpłodności czeka się miesiącami, a chorzy na raka nie mogą tak długo wstrzymywać rozpoczęcia terapii.

Szybsze usługi medyczne

Amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) finansują nowy program nazwany Oncofertility Consortium, który ma pomagać chorym na raka chcącym zachować płodność. Na czele konsorcjum (w internecie na stronie: myoncofertility.org) stoją naukowcy z Northwestern University. Ich celem jest przykucie do problemu większej uwagi społecznej i poprawa możliwości zachowywania płodności u młodych, chorych na raka ludzi. Udzielający się w konsorcjum eksperci doskonalą technologie zachowania płodności przez chorych na raka i starają się o lepszy dostęp do usług z tej dziedziny.

- Obecnie w 50 miejscach w całym kraju dostępne są lokalne lub regionalne środki pozwalające szybko rozwiązać problemy związane z płodnością przy minimalnym odroczeniu terapii – powiedziała w wywiadzie Woodruff, profesor położnictwa i ginekologii.

- Kobietami, które chcą pobrać sobie komórki jajowe i magazynować embriony, można się często zająć w ciągu tygodnia, a nie czekać całymi miesiącami, jak to się zwykle dzieje w klinikach leczenia bezpłodności – powiedziała.

Młodą pacjentką, której konsorcjum już pomogło, jest 16-letnia dziewczyna z Południowej Kalifornii. Wyczytawszy, że może stać się bezpłodna, chciała odmówić terapii raka. - Co roku około 140 tysiącom chorych na nowotwór powinno się mówić, że leczenie może pozbawić ich płodności, a jeśli ich to gnębi, to trzeba im oznajmić jakie mają możliwości – mówi Woodruff.

Z grona pacjentów korzystających z konsultacji u uczestników konsorcjum „około jedna czwarta nie sięga po opcje związane z zachowaniem płodności, ale ich decyzja powinna się opierać na aktualnej informacji na temat kompletnego zestawu opcji i zdolności do szybkiego działania” – zauważyła ekspert.

Opcje dla dzieci i mężczyzn

W przypadku chorych na raka mężczyzn rozwiązanie jest zwykle proste i wymaga niewielkiego opóźnienia terapii: wizyty w banku spermy, gdzie uzyskuje się próbkę nasienia. Plemniki można zamrażać i przechowywać zachowując ich zdolność do zapłodnienia komórek jajowych nawet przez 28 lat, a może i dłużej. Mężczyźni nie mający plemników w ejakulacie mogą się czasami poddać biopsji jąder, aby wyizolować plemniki – tłumaczą eksperci z Northwestern.

Nowotwory u dzieci leczy się zwykle bardzo toksyczną chemioterapią i często radioterapią, które zagrażają ich przyszłej płodności. A jednak jak piszą autorzy publikacji „dzieciom z rakiem i ich rodzinom zazwyczaj nie przedstawiano możliwości zachowania płodności”.

Mający już za sobą okres dojrzewania chłopcy mogą przekazać próbki nasienia pobrane za sprawą masturbacji, elektroejakulacji albo operacji. Jeśli chodzi o chłopców młodszych, to trwają badania mające sprawdzić czy zamrażanie komórek macierzystych, z których plemniki dopiero powstaną, zapewni im przyszłą płodność.

U dorastających dziewcząt, które czeka naświetlanie miednicy, jajniki można chwilowo odsunąć poza pole napromieniowywania. Można też tkankę usunąć i zamrozić z nadzieją, że prowadzone dziś badania pozwolą kiedyś uzyskać w laboratorium zdolne do życia komórki jajowe.






Źródło: www.dziecko.onet.pl
Zdjęcie: www.images.google.pl

STATYSTYKI

zdjęć7598
filmów425
blogów198
postów50488
komentarzy4204
chorób514
ogłoszeń24
jest nas18899
nowych dzisiaj0
w tym miesiącu0
zalogowani0
online (ostatnie 24h)0
Utworzone przez eBiznes.pl

Nasze-choroby.pl to portal, na którym znajdziesz wiele informacji o chorabach i to nie tylko tych łatwych do zdiagnozowania, ale także mających różne objawy. Zarażenie się wirusem to choroba nabyta ale są też choroby dziedziczne lub inaczej genetyczne. Źródłem choroby może być stan zapalny, zapalenie ucha czy gardła to wręcz nagminne przypadki chorób laryngologicznych. Leczenie ich to proces jakim musimy się poddać po wizycie u lekarza laryngologa, ale są jeszcze inne choroby, które leczą lekarze tacy jak: ginekolodzy, pediatrzy, stomatolodzy, kardiolodzy i inni. Dbanie o zdrowie nie powinno zaczynać się kiedy choroba zaatakuje. Musimy dbać o nie zanim objawy choroby dadzą znać o infekcji, zapaleniu naszego organizmu. Zdrowia nie szanujemy dopóki choroba nie da znać o sobie. Leczenie traktujemy wtedy jako złote lekarstwo na zdrowie, które wypędzi z nas choroby. Jednak powinniśmy dbać o zdrowie zanim choroba zmusi nas do wizyty u lekarza. Leczenie nigdy nie jest lepsze od dbania o zdrowie.