Szczęście pod lupą
22-06-2009 08:11
Od ponad pół wieku amerykańscy naukowcy śledzili koleje losów wybranych absolwentów Harvardu, aby zbadać tajniki szczęścia.

Nawet w starożytnym Rzymie nie przykładano tak wielkiej wagi do starannego wykształcenia, co w siedemnastowiecznym Bostonie. Ledwo osadnicy europejscy przybyli do Ameryki Północnej, a już pomyśleli o założeniu pierwszej uczelni na terenie Stanów Zjednoczonych. (...) Tak oto powstał Uniwersytet Harvarda, ufundowany w 1636 roku przez purytańskich osadników, którzy po opuszczeniu Szkocji pragnęli wcielać w życie zasady swojej wiary w Nowym Świecie.

Przez pierwszych 150 lat Harvard kształcił kandydatów na protestanckich duchownych. Jednak wraz z postępującą industrializacją klasyczne wykształcenie przestało wystarczać i uczelnia stała się kolebką amerykańskiego ducha przedsiębiorczości. Harvard był wiodącym ośrodkiem naukowym i przyciągał elitę gospodarczą z całego kraju. Na uniwersytecie studiowali nie tylko kandydaci na protestanckich duchownych, ale przyszli politycy czy synowie właścicieli plantacji bawełny i fabryk przędzalniczych. Wkrótce przedsiębiorczy absolwenci pokryli  siecią kolejową cały kontynent, a ich statki handlowe rozpoczęły wymianę towarową z całym światem.

U schyłku wielkiego kryzysu gospodarczego w 1938 roku, Arlie Bock, kierownik akademickiej placówki służby zdrowia w Harvardzie wpadł na interesujący pomysł, aby zainteresować się kondycją psychiczną nie tylko chorych, ale przede wszystkim zdrowych studentów. Do badania wybrano najbardziej obiecujących i najzdrowszych 268 studentów pierwszego roku, aby na podstawie kolei ich losu określić przesłanki decydujące o udanym życiu.

Ludzi tych poddano najpierw kompleksowemu testowi zdrowotnemu. Naukowcy wzięli pod lupę wszystkie narządy i funkcje życiowe, począwszy od poziomu wydzielania kwasu mlekowego po długość penisa. Na studentach wypróbowano także działanie pierwszych encefalografów, umożliwiających badanie fal mózgowych i echa serca za pomocą zdjęć rentgenowskich. Następnie od studentów pobrano próbki krwi, kału i moczu. Uczestnicy badania musieli wyrazić także zgodę na szczegółowy wywiad środowiskowy. Rodziców wypytano, jak długo ich pociechy moczyły się w łóżkach albo kiedy zaczęły się masturbować. Następnie przeanalizowano otrzymane wyniki i złożono je w specjalnym banku danych.

Niezwykłe przedsięwzięcie naukowe sfinansował właściciel domu handlowego William Thomas Grant. Temat badania był z pozoru banalny, a mianowicie znalezienie recepty na szczęście. Badanie miało odpowiedzieć na pytanie, na czym właściwie polega pogoń za szczęściem. Jakie czynniki decydują o udanym życiu? Czy jest w ogóle możliwe osiągnięcie trwałego zadowolenia w życiu doczesnym? Pobożnym fundatorom Uniwersytetu Harvarda nawet przez chwilę nie zaświtała w głowie myśl, aby rozstrząsać podobne dylematy. Dopiero sto lat później Tomasz Jefferson zainspirowany ideami francuskiego oświecenia uznał wielkodusznie w Deklaracji Niepodległości, że dążenie do szczęścia jest naturalnym prawem każdego człowieka (rzecz jasna za wyjątkiem biedoty i Murzynów, których za czasów Jeffersona nie uważano za pełnoprawnych obywateli).

Impulsem do rozpoczęcia badania stała się popularna w latach trzydziestych mechanistyczna koncepcja rozwoju człowieka. Naukowcy byli przekonani, że niczym mechanicy samochodowi potrafią naprawić chroniczne niedoskonałości istoty ludzkiej. (...)

Psychiatra George Vaillant kierujący obecnie projektem doszedł do wniosku, że to poziom wykształcenia, a nie pochodzenie społeczne czy status materialny determinuje poczucie szczęścia i dobre samopoczucie. Równie ważne jest pozytywne nastawienie do życia. W wieku dojrzałym chroni ono człowieka przed wypaleniem zawodowym, demencją i przedwczesną śmiercią. Dlatego nie należy palić papierosów, pić na umór i umiejętnie rozładowywać nagromadzoną agresję.

Joshua Wolf Shenk zaprezentował wyniki wieloletnich badań Harvardu na łamach czerwcowego numeru pisma „The Atlantic“. Autor jako pierwszy miał możliwość dokładnego zapoznania się z notatkami na temat kolei losów studenckich królików doświadczalnych. Jak w każdym badaniu ciekawsze okazały się nie tyle sukcesy obserwowanych ludzi, ale to, jak potrafili uporać się z różnymi problemami życiowymi. Jeden z byłych absolwentów dopiero w wieku osiemdziesięciu lat odważył się wyznać, że jest gejem. Zadziwiająco wysoki odsetek uczestników badania miał różne problemy z psychiką, a jedna trzecia dobiegając do pięćdziesiątki otarła się o chorobę psychiczną.

W 1967 roku kierownictwo nad projektem przejął psychoanalityk George Vaillant. Wówczas tych samych absolwentów Harvardu ponownie poproszono o wypełnienie ankiet i poddano szczegółowemu badaniu. Nauka nie miała zamiaru zrezygnować z niepowtarzalnego materiału badawczego. W tym roku projektowi stuknęło 71 lat i nadal kieruje nim George Vaillant. Ciągle żyje połowa uczestników eksperymentu dostarczając naukowcom cennego materiału badawczego. Najstarsi absolwenci Harvardu urodzili się pod koniec pierwszej wojny światowej, mają za sobą walkę na frontach drugiej wojny światowej, błyskotliwą karierę zawodową, ale także rozpady związków małżeńskich, zmagania z uzależnieniem od alkoholu i inne problemy życiowe.

Ogromną zaletą badania jest jego systematyczność i obiektywizm. Ankieterzy beznamiętnie i cierpliwie rejestrują 268 historii życiowych. Naukowcy niewzruszenie kontynuują projekt badawczy, choć ich podopieczni w pogoni za szczęściem zaliczają kolejne rozwody, nadużywają alkoholu, nikotyny albo padają ofiarą chorób nowotworowych. Arlie Bock i jego następca George Vaillant podobnie jak Zygmunt Freud nie przestają się dziwić nad „kunsztem psychiki ludzkiej”. W celu ułatwienia analizy otrzymywanych danych badanie było od samego początku  anonimowe, a jego uczestnicy otrzymali najróżniejsze pseudonimy. Mimo to nie udało się całkowicie utrzymać w tajemnicy personaliów absolwentów Harvardu. Niektórzy sami ujawnili udział w projekcie, jak choćby Ben Bradlee, naczelny „Washington Post”, który zdobył popularność dzięki filmowi o aferze Watergate „Wszyscy ludzie prezydenta”. Wielu z badanych osiągnęło wielki sukces zawodowy. Norman Mailer został wybitnym pisarzem, czterech absolwentów senatorami, jeden członkiem rządu, a John F. Kennedy prezydentem Stanów Zjednoczonych. Niestety teczka z jego dokumentacją została zapieczętowana i można ją otworzyć dopiero w 2040 roku.

Obok prezydenta Kennedy`ego najsłynniejszym absolwentem Harvardu objętym badaniem był Theodore Kaczynski. Cudowne dziecko o polskich korzeniach zostało przyjęte na renomowaną uczelnię w wieku szesnastu lat. Wiele lat później znakomity matematyk o wysokim ilorazie inteligencji zyskał ponurą sławę  „Unabombera”. Kaczynski rozwinął w sobie krytyczne nastawienie do systemu technologiczno-przemysłowego i w rezultacie zabił trzy osoby, a ponad 20 ranił. Dwadzieścia lat po rozpoczęciu projektu Theodore Kaczynskiego przebadał psycholog Henry A. Murray, asystent Arlie Bocka, inicjatora przedsięwzięcia. Obecnie naukowiec współpracuje z CIA i prowadzi badania nad zaburzeniami zmian osobowości. Z informacji opublikowanych na temat Kaczynskiego wynika, że wprawdzie był odludkiem i czuł się nieswojo w Harvardzie, ale poza tym zachowywał się całkowicie normalnie. (...)

W gruncie rzeczy wynik wieloletniego badania nie stanowi dużego zaskoczenia i przynosi banalną tezę, że nie istnieje jedna, uniwersalna recepta na szczęśliwie i udane życie. Nawet jeżeli Ben Bradlee twierdzi z dumą, że nigdy nie był nieszczęśliwy, to analizując życie 268 absolwentów Harvardu nasuwa się pytanie, czy szczęście w ogóle istnieje. (...) Zygmunt Freud dobrze zdawał sobie sprawę, że decydujące znaczenie dla poczucia szczęścia mają nasze związki z ludźmi. W podsumowaniu książki „Studia nad histerią” napisał w 1895 roku do wyimaginowanego pacjenta, że „jako terapeuta może mieć tylko nadzieję przetworzenia nędzy histeryka w zwyczajne nieszczęście.”(...)

Najwidoczniej absolwentowi Harvardu o numerze 141 nie było dane zaznać wielkiego szczęścia, choć dysponował niezbędnymi warunkami – dorastał w dobrobycie, miał wykształconych rodziców, służbę, a w domu panowały „szczęście i harmonia”. Zgodnie z kryteriami badania mężczyzna posiadał także wzorową osobowość: zrównoważony charakter, inteligencję, rozsądek, zdrowie, sprecyzowane cele życiowe i ideały. Kto, jak nie on stwarzał największe nadzieje, że zajdzie bardzo wysoko i będzie szczęśliwy? Niestety coś w nim pękło. Problemy z kobietami i alkoholem spowodowały nieoczekiwany zgon podupadłego pacyfisty. Mimo to humor mu dopisywał i na kilka dni przed śmiercią recytował skonsternowanym słuchaczom wersety z łaciny i greki. Cóż, okazuje się, że nawet staranne wykształcenie nie daje gwarancji na długie i szczęśliwe życie.
 




Źródło: www.portalwiedzy.onet.pl

STATYSTYKI

zdjęć7598
filmów425
blogów198
postów50488
komentarzy4204
chorób514
ogłoszeń24
jest nas18899
nowych dzisiaj0
w tym miesiącu0
zalogowani0
online (ostatnie 24h)0
Utworzone przez eBiznes.pl

Nasze-choroby.pl to portal, na którym znajdziesz wiele informacji o chorabach i to nie tylko tych łatwych do zdiagnozowania, ale także mających różne objawy. Zarażenie się wirusem to choroba nabyta ale są też choroby dziedziczne lub inaczej genetyczne. Źródłem choroby może być stan zapalny, zapalenie ucha czy gardła to wręcz nagminne przypadki chorób laryngologicznych. Leczenie ich to proces jakim musimy się poddać po wizycie u lekarza laryngologa, ale są jeszcze inne choroby, które leczą lekarze tacy jak: ginekolodzy, pediatrzy, stomatolodzy, kardiolodzy i inni. Dbanie o zdrowie nie powinno zaczynać się kiedy choroba zaatakuje. Musimy dbać o nie zanim objawy choroby dadzą znać o infekcji, zapaleniu naszego organizmu. Zdrowia nie szanujemy dopóki choroba nie da znać o sobie. Leczenie traktujemy wtedy jako złote lekarstwo na zdrowie, które wypędzi z nas choroby. Jednak powinniśmy dbać o zdrowie zanim choroba zmusi nas do wizyty u lekarza. Leczenie nigdy nie jest lepsze od dbania o zdrowie.