O tym, że estrogeny chronią serce i naczynia krwionośne kobiet, wiadomo od dawna. To m.in. dlatego młode kobiety rzadziej chorują na serce od mężczyzn.

Ta proporcja zmienia się w okresie menopauzy. Młoda, rodząca i wychowująca dzieci kobieta musi pracować w dwójnasób i dlatego jest „pod ochroną“, tymczasem w okresie przekwitania natura dba o nią już znacznie słabiej.

Produkcja estrogenów w tym czasie wyraźnie spada i panie często zapadają na zdrowiu, m.in.mają kłopoty właśnie z naczyniami i sercem. Mężczyźni posiadają własne, męskie hormony płciowe (androgeny), które działają ochronnie na ich układ krążenia, ale w ich krwi krążą także pewne ilości żeńskich estrogenów.

Wrocławscy i zabrzańscy lekarze postanowili sprawdzić, czy u panów, którzy już poważnie chorują na serce - cierpią na tzw. przewlekłą skurczową niewydolność serca - estrogeny również mają coś do powiedzenia.

Zespół kardiologów pod kierunkiem dr hab. Ewy Jankowskiej i prof. Piotra Ponikowskiego z Kliniki Chorób Serca Akademii Medycznej i Ośrodka Chorób Serca 4. Wojskowego Szpitala we Wrocławiu oraz Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu objął badaniem 501 chorych na przewlekłą skurczową niewydolność serca. Średnia wieku pacjentów wynosiła 58 lat. Pobrano od nich krew i oznaczono poziom estradiolu w surowicy.

Okazało się, że ci chorzy, u których poziom hormonu nie był ani zbyt niski, ani zbyt wysoki, rokowali najlepiej. Specjaliści śledzili losy chorych przez trzy lata. W tym czasie aż 171 z nich (34proc.) zmarło. Największą śmiertelność odnotowano u mężczyzn, którzy mieli albo wyraźnie mało, albo dużo estradiolu.





Źródło: www.doz.pl