|
Aktualności
Życie z nawracającym zapaleniem chrząstek
11-02-2009 08:17
Pracująca niedaleko Czarnobyla Kathleen Kent zapadła na potencjalnie śmiertelną chorobę. Życie uratowało jej napisanie historii swoich przodków.
Wyzdrowienie Kathleen Kent nie ma medycznego wytłumaczenia i prawdę mówiąc, nie powinno do niego dojść. Na pewno nie po tym, jak poddała się alternatywnym metodom leczenia z taką rezygnacją, że było jej wszystko jedno, do kogo się udaje. - Czułam, że nawet grzechoczący mi tykwą nad głową szaman by się nadał – wspomina. (…) Kent podkreśla, że choroba pozostawiła po sobie dziedzictwo, nie tylko w postaci bestsellerowej książki, która w innej sytuacji nigdy by nie powstała, ale także dlatego, że nauczyła ją dobrze wykorzystywać swoje emocje i nie być dla siebie tak krytyczną. Kiedy w 1996 roku zachorowała po raz pierwszy, miała 42 lata, a po kilku kolejnych dowiedziała się, że może umrzeć. Od początku lat 90. XX w. pracowała na Białorusi dla amerykańskiej firmy realizującej kontrakty dla amerykańskiego Departamentu Obrony. (…) Spędzała tam wówczas całe tygodnie nieświadoma jak wszyscy inni faktu, że eksplozja reaktora jądrowego w Czarnobylu w 1986 roku spowodowała skażenie 90 procent regionu. Ostatnio wzrosła tam liczba przypadków chorób serca, raków, w tym głównie raka tarczycy, chorób autoimmunologicznych i wad wrodzonych. Natomiast Kent – choć nie może tego udowodnić – uważa, że jej schorzenie, zdiagnozowane w końcu jako rzadka choroba autoimmunologiczna zwana nawracającym zapaleniem chrząstek (z ang. relapsing polychondritis, RP – przyp. Onet.pl) ma związek z jej pobytem na Białorusi. - Zaczęłam się czuć wiecznie zmęczona, bardziej niż wynikałoby to z pracy i podróży. Wypadały mi włosy. (…) Miałam wysypki. W 1997 roku pojawiły się objawy, które wydawały się nie mieć związku. Straszliwe bóle stawów z olbrzymią opuchlizną. Puchnięcie chrząstki nosa. Pęcherze i obrzęk małżowin usznych. Pęcherze w jamie ustnej. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że opad z Czarnobyla dotknął Białoruś. (…) Odwiedziła niezliczone ilości lekarzy, pompowano w nią antybiotyki i sterydy, a ona była coraz bardziej chora. Gdy wystąpiły u niej bóle w klatce piersiowej, lekarz zasugerował rozpoznanie RP, które powodowało nawracający stan zapalny chrząstek, rusztowania całego ciała. To był trudny czas w jej życiu. Kent wraz z mężem adoptowali właśnie syna Joshuę. Rzuciła pracę i przenieśli się z Nowego Jorku do Dallas, skąd pochodzi jej rodzina. Kiedy RP zajęło jej układ oddechowy, przez pięć miesięcy chorowała na zapalenie płuc. - Dochodziło do rozpadu tkanki, a ja przebyłam samoistny krwotok do płuc. (…) Kiedy choroba atakuje układ oddechowy, prognozy są złe. Jeśli atak jest ciężki i przewlekły, czas przeżycia wynosi jedynie kilka lat – mówi. Kent leczono sterydami oraz kursami chemioterapii, które tłumiły jej układ immunologiczny. Potem doszło u niej do infekcji szczęki, którą musiała zwalczyć mając stłumiony układ odpornościowy. - W końcu lekarze wysłali mnie do domu mówiąc, że nic więcej nie mogą zrobić. W 2002 roku zaczęłam tracić nadzieję. (…) Kent jest z natury bezkompromisowa i przypisuje tę cechę swojemu pochodzeniu: jest bezpośrednim potomkiem Marthy Carrier, którą powieszono jako czarownicę w Salem w stanie Massachusetts w1692 roku po tym, jak odmówiła przyznania się do winy. Kent po raz pierwszy usłyszała jej historię jako dziecko i zawsze uważała, że powinna o tym napisać. Nagle w 2002 roku pomysł przerodził się w konieczność. (…) - Chciałam, by mój syn wiedział, że mam pomysły, przemyślenia i zobowiązania wykraczające poza salę chorych, że nie definiuje mnie moja choroba. Miałam dojmującą potrzebę opowiedzenia o tradycji mojej rodziny. (…) Stała się więc ona listem miłosnym do mojego męża i syna – wspomina. Skutkiem tego jest książka „The Heretic’s Daughter” (z ang. „Córka heretyczki” – przyp. Onet.pl), żywiołowo napisana opowieść Marthy Carrier, w którą Kent wlała własne doświadczenia fizycznego i emocjonalnego bólu. (…) Jednak – jak sama uważa - bardziej oczyszczające było uwolnienie w procesie pisania własnego gniewu. - Kiedy jest się wiecznie chorym, daje to poczucie bezsilności i strachu. Ja byłam już bardzo zła, ponieważ wiedziałam, że zachodnia medycyna nie jest mi w stanie nic zaoferować. Pisałam, by powstrzymać się od pogrążania w rozpaczy, a te części historii Marthy, które musiałam wymyślić, pochodzą z głębi mojego cierpienia. (…) Ludzie mówią, że gniew jest destrukcyjny, a tłumiony gniew, który może przerodzić się w depresję, sieje zniszczenie. Ja uważam, że pewna dawka gniewu może być bardzo zdrowa, ponieważ może stać się silnym czynnikiem motywującym. Powstrzymuje on od pełnego lęku stania w miejscu, kiedy akceptuje się jedynie to, co się z tobą dzieje. Źródło: www.portalwiedzy.onet.pl |
STATYSTYKI
zdjęć | 7598 |
filmów | 425 |
blogów | 198 |
postów | 50488 |
komentarzy | 4204 |
chorób | 514 |
ogłoszeń | 24 |
jest nas | 18899 |
nowych dzisiaj | 0 |
w tym miesiącu | 0 |
zalogowani | 0 |
online (ostatnie 24h) | 0 |
Zobacz inne nasze serwisy:
Nasze-choroby.pl to portal, na którym znajdziesz wiele informacji o chorabach i to nie tylko tych łatwych do zdiagnozowania, ale także mających różne objawy. Zarażenie się wirusem to choroba nabyta ale są też choroby dziedziczne lub inaczej genetyczne. Źródłem choroby może być stan zapalny, zapalenie ucha czy gardła to wręcz nagminne przypadki chorób laryngologicznych. Leczenie ich to proces jakim musimy się poddać po wizycie u lekarza laryngologa, ale są jeszcze inne choroby, które leczą lekarze tacy jak: ginekolodzy, pediatrzy, stomatolodzy, kardiolodzy i inni. Dbanie o zdrowie nie powinno zaczynać się kiedy choroba zaatakuje. Musimy dbać o nie zanim objawy choroby dadzą znać o infekcji, zapaleniu naszego organizmu. Zdrowia nie szanujemy dopóki choroba nie da znać o sobie. Leczenie traktujemy wtedy jako złote lekarstwo na zdrowie, które wypędzi z nas choroby. Jednak powinniśmy dbać o zdrowie zanim choroba zmusi nas do wizyty u lekarza. Leczenie nigdy nie jest lepsze od dbania o zdrowie.