Tak, to Ty

Stan zakochania wskazuje drogę do prawdziwej miłości: jesteśmy oddani, czuli, radośni, wspierający, troskliwi, mówimy składnie, z głębi serca. To przebłysk światła.

Drogowskaz.

Ale prawdziwa miłość wydaje nam się groźna i niebezpieczna, ponieważ taka miłość nie oczekuje niczego w zamian. Niejako wystarcza sama sobie. Czujemy się pełni i szczęśliwi, ponieważ kochamy.
To, jaki jest nasz partner, nie ma tu nic do rzeczy: jest, jaki jest, doskonały w swojej niedoskonałości. Możemy doświadczać miłości bez bólu, radośnie. Prawdziwa miłość nie ma negatywnego aspektu

Wszyscy to znamy: żyjemy sobie spokojnie, aż tu nagle zakochujemy się. Dni mijają jak w transie. Bezsenne noce są tak słodkie i tak pełne udręki. Na przemian ekstaza i zamyślenie. Zapominamy o codziennych obowiązkach. Gubimy klucze i parasole. Wysiadamy nie na tym przystanku, co trzeba. Godzinami słuchamy muzyki, którą on lubi. Rozpamiętujemy, co powiedziała. Jej uśmiech, jego podniesione brwi, dotknął, przytulił, pocałowała. Jego najmniejszy gest zatrzymuje serce w piersiach. Jej spojrzenie przyprawia o zawrót głowy. Jesteśmy szaleni, wygadujemy głupstwa, spacerujemy do świtu, zwierzamy się sobie z najgłębszych sekretów. Przytulamy się. Całujemy. Te dreszcze. To upojenie.

Zakochani mówią: „Cały świat stanął na głowie”. „Gdy do niego dzwonię, dygoczę jak w febrze”. „Myśl o niej stała się obsesją”. Rozkosz i zachwyt, cierpienie i udręka w jednym. Jakby owładnęła nami irracjonalna, niezależna od woli siła; potęga, której nie sposób ani pohamować, ani okiełznać.

Marzymy o takiej miłości. To o niej powstają wiersze, piosenki i filmy. W stanie euforycznego zakochania śnimy o sukni z welonem i szczęściu po grób. Niektórzy z nas gotowi są nawet się zabić, gdy ona lub on odejdzie i pozbawi nadziei na miłosne zbawienie. Filmy o romantycznej miłości kończą się happy endem: pokochali się i wzięli ślub. Aż prosi się zapytać: i co dalej? Co wydarzy się po napisach?

Gdy opada fala zakochania (co następuje nieuchronnie), stajemy przed wyborem – albo szukamy następnej fali, albo zatrzymujemy się z pytaniem: czego nauczyłam się od tej irracjonalnej siły, która mną zawładnęła? O co tu chodzi?

Co to znaczy kochać?

Gdy opada fala zakochania, konfrontujemy się z tym, co w nas i w partnerze trudne, ciemne i nie do wytrzymania; czego nie chcemy, na co się nie zgadzamy, czego sobie nie życzymy. To nie tak miało być. Ona wydawała się inna. On udawał. Coraz częściej jesteśmy rozczarowani. Coraz więcej rozczarowań prowadzi do frustracji. Dlaczego on nie jest taki, jakbym chciała? Dlaczego ona mnie nie rozumie?

Prawdziwa miłość wydaje się nam groźna i niebezpieczna, ponieważ taka miłość nie oczekuje niczego w zamian. Niejako wystarcza sama sobie. Czujemy się pełni i szczęśliwi, ponieważ kochamy. To, jaki jest nasz partner, nie ma tu nic do rzeczy: jest, jaki jest, doskonały w swojej niedoskonałości.

Bert Hellinger, wybitny niemiecki psychoterapeuta, mówi i pisze, że szczęśliwy związek łatwo poznać. Zaczyna się od spojrzenia w oczy ukochanej osobie i jednego małego słówka „tak”; tak, zgadzam się na ciebie, jesteś dla mnie najwłaściwszy, jesteś dla mnie najbardziej odpowiednia.

Wielu autorów – psychologów, terapeutów i nauczycieli duchowych – pisze o związkach właśnie w tym aspekcie: jakiej jakości jest nasza miłość? Czy to miłość zwyczajna, egoistyczna, pełna oczekiwań i nastawiona na branie? Czy miłość wyzwalająca, radosna, nastawiona na dawanie? Miłość „biorąca” nigdy nie będzie szczęśliwa, ponieważ nieustannie czegoś oczekuje, jest nienasycona, wiecznie głodna. Ma swoją negatywną stronę: zaborczość, zazdrość, żądzę władzy, oddalenie i milczącą urazę, potrzebę stawiania na swoim, niewrażliwość, żądania, manipulacje, chęć toczenia sporów, krytykowanie, osądzanie, obwinianie, gniew, wściekłość. Te silne uczucia świadczą o niesamodzielności, nałogowym uzależnieniu: ukochany działa jak narkotyk. Gdy odchodzi, pojawia się rozpacz, a nawet zajadła wrogość. Miłosna tkliwość w jednej chwili zmienia się w dziką napastliwość. Gdzie jest wtedy miłość? Co się z nią stało? Czy można kogoś kochać, a za chwilę go nienawidzić?

Co jeszcze mogę ci dać?

Prawdziwa miłość nie pyta: „co mogę dostać?”– pisze w swojej znakomitej książce „O związkach” Neale Donald Walsch (Limbus 2000). Prawdziwa miłość nie stawia warunków. Jest skoncentrowana na obdarowywaniu i wspieraniu. Dusza ludzka nie może się cieszyć, jeśli jest w jakikolwiek sposób krępowana czy tłamszona. Prawdziwa miłość mówi: „Wybieram dla ciebie to, co ty wybierasz dla siebie”. Jeśli ci cokolwiek narzucam, nie kocham ciebie, ale siebie, ponieważ dostaję od ciebie to, czego ja chcę, zamiast dbać o to, abyś dostał to, czego ty chcesz.

Prawdziwa miłość jest szczodra: „Tak, mogę to dla ciebie zrobić i niczego w zamian nie oczekuję”. „Jeśli sprawię ci tym radość, zrobię to dla ciebie z największą przyjemnością”.

Prawdziwa miłość daje wolność: „Bądź naprawdę sobą. Żyj swoją prawdą”.

„Czy potrafimy kochać tak mocno, by wypowiedzieć czarodziejskie zaklęcie?” – pyta Walsch. To nie „kocham cię”. Tych słów nadużywamy. Miłosne czarodziejskie zaklęcie brzmi: „Jak sobie życzysz”. Jak TY sobie życzysz. To ono otwiera drzwi Sezamu, ponieważ marzymy o kobietach, o mężczyznach, którzy pozwolą nam czerpać z życia to, czego pragniemy.

Osoby, które naprawdę kochają, utwierdzają nas w najśmielszych wyobrażeniach o nas samych. Mówią: „możesz to zrobić”, „potrafisz”, „jesteś piękna”, „jesteś nadzwyczajny”.

„Jeśli to daje ci radość, życzę ci tego!”. Już samo dążenie do przeżywania związku z drugim człowiekiem w ten sposób jest olbrzymim wyzwoleniem. W książce „Budda i miłość” Duńczyk Ole Nydahl (Jacek Santorski

& Co 2007) cytuje ulubione powiedzenie swoich rodaków: „Jeśli kogoś kochasz, uczyń go wolnym. Jeśli wróci, będzie należał do ciebie, a jeśli nie, tak będzie lepiej”.

Prawdziwa miłość jest wdzięczna, dziękuje za wszystko, bo przecież nic nie jest oczywiste. W seksualności upatruje źródła szczęścia i siły życiowej. Jest ufna. Życzy ukochanej osobie, aby doświadczyła wszelkiego szczęścia. Wie, że związek to coś najcenniejszego. I że nie można posiadać drugiego człowieka.

Gdy kochamy prawdziwie, nie możemy przegrać. Gdy dajemy bez warunków, zostaniemy obdarowani wszystkim, czego potrzebujemy, doświadczymy radosnej wymiany. Na tym polega tajemnica miłości.

Gdzie jest źródło?

To niełatwe, zgoda. Ilu z nas kocha w ten sposób? Jednak już samo dążenie do takiej miłości ma znaczenie. Zaczynamy od uświadomienia sobie, że to, czego szukamy w ukochanym – radości, spełnienia, szczęścia – jest w nas. Że to my sami jesteśmy źródłem tych niezwykłych stanów, których pożądamy, których domagamy się od innych. Zaczynam rozumieć, że jeśli oczekuję od partnera, aby uczynił mnie szczęśliwą, w naszym związku szybko pojawią się trudności. Że gdy tylko postanowię, że ona musi się zmienić, żebym ja dobrze się czuł, zapraszam do związku konflikt.

Nikt inny za wyjątkiem mnie samej nie jest odpowiedzialny za moje życie. Jeśli sytuacja w związku jest trudna, nie szukam winnego, ale dróg wyjścia z kryzysu. Kto inny miałby to zrobić? Jeżeli będę czekała, aż zrobi to partner, stanę się od niego zależna, będę narażona na jego złe nastroje.

W świetnej książce „Nauki o miłości” Thich Nhat Hanh (Rebis 2006) pisze, że kluczowa jest miłość do siebie. Dopóki nie traktujemy siebie jak kogoś najbliższego i najdroższego, trudno nam będzie kogoś pokochać. Jeśli ranimy i obwiniamy siebie, będziemy także ranić i obwiniać innych. Większość z nas ma w sobie cierpiące dziecko, które czeka na miłość, na powrót do domu.

Stan zakochania wskazuje drogę do prawdziwej miłości: jesteśmy oddani, czuli, radośni, wspierający, troskliwi, mówimy składnie, z głębi serca. To przebłysk światła. Drogowskaz. Gdy zaczynamy integrować te stany w sobie, ujawniają się ich przeciwieństwa, coraz lepiej poznajemy siebie. Coraz częściej jesteśmy w stanie dawać miłość wolną, bez warunków. Wychodzimy z więzienia swoich lęków, obaw, oczekiwań, żądań i pretensji. I może tak się zdarzyć, że któregoś ranka popatrzymy w oczy ukochanemu mężczyźnie, ukochanej kobiecie i poczujemy każdą komórką ciała, że to, co między nami, jest absolutnie doskonałe, całkowite i pełne.   









Źródło: www.partnerstwo.onet.pl

Tak, to Ty
Autor: Marcel
1 2 3 4 5
Średnia ocena: 1
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany

STATYSTYKI

zdjęć7598
filmów425
blogów197
postów50485
komentarzy4204
chorób514
ogłoszeń24
jest nas18894
nowych dzisiaj0
w tym miesiącu0
zalogowani0
online (ostatnie 24h)0
Utworzone przez eBiznes.pl

Nasze-choroby.pl to portal, na którym znajdziesz wiele informacji o chorabach i to nie tylko tych łatwych do zdiagnozowania, ale także mających różne objawy. Zarażenie się wirusem to choroba nabyta ale są też choroby dziedziczne lub inaczej genetyczne. Źródłem choroby może być stan zapalny, zapalenie ucha czy gardła to wręcz nagminne przypadki chorób laryngologicznych. Leczenie ich to proces jakim musimy się poddać po wizycie u lekarza laryngologa, ale są jeszcze inne choroby, które leczą lekarze tacy jak: ginekolodzy, pediatrzy, stomatolodzy, kardiolodzy i inni. Dbanie o zdrowie nie powinno zaczynać się kiedy choroba zaatakuje. Musimy dbać o nie zanim objawy choroby dadzą znać o infekcji, zapaleniu naszego organizmu. Zdrowia nie szanujemy dopóki choroba nie da znać o sobie. Leczenie traktujemy wtedy jako złote lekarstwo na zdrowie, które wypędzi z nas choroby. Jednak powinniśmy dbać o zdrowie zanim choroba zmusi nas do wizyty u lekarza. Leczenie nigdy nie jest lepsze od dbania o zdrowie.

Wysokiej jakości bielizna męska już w sprzedaży. |