Czasem zło zrodzić może coś... dobrego.
Czasem dostrzec można szczęście w nieszczęściu bo nie ma chyba tego złego co by na dobre nie wyszło.
Niewiele pamięta z tamtej chwili. Ktoś ją popchnął i przewrócił. Straciła przytomność. Dziewięć miesięcy później na świat przyszła Julka.
Kiedy o tym opowiada, jest opanowana i rzeczowa. - Zdaję relację z przeszłości, a żyję teraźniejszością – mówi jakby na usprawiedliwienie. Nawet głos jej nie drży. Tylko na jedną chwilę zamyśla się i milknie. Gdy zmienia temat, staje się inną osobą: roześmianą i pełną energii, pozytywnie nastawioną do świata i ludzi. Lubi rozmawiać o swojej pracy, bo jest w nią mocno zaangażowana. Co jakiś czas spogląda na zegarek. Nie może się spóźnić po córeczkę do przedszkola. Julka jest jej oczkiem w głowie.
Z zaskoczenia
Ma się nieodparte wrażenie, jakby opowiadała o kimś innym, nie o sobie. Na pewno tak jest jej łatwiej z tym żyć. A przecież to ona tego dnia wracała wieczorem do domu po spotkaniu z koleżankami. Umówiły się na planowanie wspólnych wakacji. Rozmawiały, piekły ciastka, oglądały zdjęcia z poprzedniego wyjazdu. Czuła się taka zrelaksowana. Babski wieczór zakończył się późno, ale do domu miała blisko. W niewielkiej miejscowości wszędzie zdaje się być niedaleko i... znajomo. Człowiek nie boi się tak jak w wielkim mieście, gdzie jest samotny w tłumie obcych ludzi. Jednak pozory mylą.
Musiał zaczaić się wcześniej, a może skradał się za nią od jakiegoś czasu, tylko podekscytowana spotkaniem nie zauważyła ciemnej sylwetki i nie usłyszała kroków. Podszedł od tyłu. To stało się tak szybko. Pchnięcie. Upadek. Stop-klatka. Nic więcej sobie z tego momentu nie przypomina. Nie widziała jego twarzy. Może było ich dwóch? Nie wie. Stres wymazał też z jej pamięci moment, kiedy się ocknęła, a przecież musiała pójść do domu, umyć się i położyć... Nikomu nie powiedziała, co jej się przydarzyło tego letniego wieczoru 22 czerwca 2005 roku. - Tak było lepiej – stwierdza.
Ślubu nie było
Kiedy to się stało, miała już 38 lat i wciąż była osobą samotną. Poprzednie relacje nie przyniosły jej wiele dobrego. Najpierw przeżyła młodzieńczą miłość. Chłopak był jej równolatkiem. Zakochali się w sobie bez pamięci. Tomek – przystojny, świetnie grał w siatkówkę, podjął studia zaoczne. Grażyna – ładna, utalentowana muzycznie, lubiana. Ludzie mówili o nich, że są idealną parą. Jej rodzice też tak sądzili, dlatego bez problemu zgodzili się najpierw na zaręczyny, a potem na ślub. Miała wtedy 21 lat. Przygotowania do zaślubin szły pełną parą. Kiedy rodzice Grażyny wyjechali na pielgrzymkę do Włoch w intencji jej małżeństwa, któregoś wieczoru wybrała się z Tomkiem do kina. Po seansie chłopak odprowadził Grażynę do domu. Przed drzwiami zaczął ją natarczywie całować. Chciał, żeby wpuściła go do środka. Nie zgodziła się, a wtedy chłopak uderzył ją mocno w twarz. Oniemiała, ale po chwili odwróciła się i wbiegła na klatkę schodową. Natychmiast podjęła decyzję o zerwaniu zaręczyn. Ślub został odwołany. Rodzice poczuli się rozczarowani, nie do końca ją rozumieli, ale Grażyna twardo się upierała, że nie chce być w przyszłości ofiarą męża. Tomek szybko się otrząsnął. Trzy miesiące później ożenił się z jej koleżanką. Bije ją po dziś dzień.
Czyje to dziecko?
Kilka lat później Grażyna, podczas kursu, jaki kończyła w innym mieście, poznała Wojtka, mężczyznę starszego od siebie o 10 lat. Wydawał się jej stateczny i odpowiedzialny. Związała się z nim na 12 lat. Miała nadzieję, że kiedyś się pobiorą i będą mieli dzieci. Jeździła do niego regularnie, a czasem on przyjeżdżał do niej. Dobrze się rozumieli i czuli razem. Zaprzyjaźniła się z jego mamą, pomagała jej w domu i w ogrodzie. Wszystko zdawało się układać jak najlepiej, jednak była ostrożna i nie chciała myśleć o ślubie. Sielanka trwała do czasu, kiedy jedna z jej koleżanek nie spotkała przypadkiem Wojtka w górach w towarzystwie innej kobiety i dziecka. Jego relacja z wysoką blondynką wyglądała na romans, ale czyje było dziecko? Grażyna zdobyła się na to, aby zapytać go wprost. Wtedy okazało się, że ma 4-letniego syna. Oszukiwał ją od dawna, podobnie jak jego mama, która wiedziała o malcu. Ta rana długo nie mogła się w niej zagoić.
Centymetry szczęścia
Od tamtej pory była sama. Nauczyła się z tym żyć. Czasem tylko ojciec dokuczał jej, że jest skazana na staropanieństwo. Aż nagle jej świat wywrócił się do góry nogami. Ta noc zmieniła jej życie. "Noc gwałtu" – tak ją nazywa. Co prawda Grażyna starała się o wszystkim zapomnieć i żyć normalnie, ale nie potrafiła. Po miesiącu od zdarzenia zaczęła miewać poranne mdłości, źle się czuła. Wreszcie, kiedy miesiączka znacznie się jej opóźniała, wybrała się do lekarza. - Jest pani w ciąży – usłyszała. I wtedy pękła. Opowiedziała lekarzowi, co jej się przydarzyło. Kiwał głową, słuchał, po czym powiedział: - Ma pani tydzień na podjęcie decyzji, co z tym dalej zrobić.
Rozumiała. Nagle dotarło do niej, że musi urodzić, że nosi w sobie dziecko – dziecko nie tylko sprawcy gwałtu, ale też przecież własne. Wiedziała, co dalej. Rodzinie i znajomym powiedziała, że przygodny romans zakończył się wpadką. Tak przecież bywa. Ciążę przetrwała z podniesioną głową. Myślała tylko o dziecku. Julka ważyła przy urodzeniu 3 kg i miała 50 cm. - 50 centymetrów szczęścia – wykrzyknęła na sali porodowej Grażyna.
W jasnych barwach
- Grażyna to najszczęśliwsza matka na świecie. Jest jej ciężko. Musi utrzymać siebie i dziecko, a pensja nauczycielska nie jest przecież wysoka, ale tak zaradnej osoby ze świecą szukać. Nigdy się nie uskarża, zawsze widzi wszystko w jasnych barwach – twierdzi jej koleżanka. Rzeczywiście, Grażyna pracuje na półtora etatu w prywatnej szkole, zajmuje się Julką, uczy ją tańca, zabiera na zajęcia ceramiczne i malarskie, a także na basen. Wieczorami haftuje obrusy, które sprzedaje w internecie. Wciąż ma nowe pomysły.
Czy chciałaby wyjść za mąż? - Tak, mam nadzieję, że spotkam swojego wymarzonego mężczyznę – rozmarza się na moment. – Na razie nie mam czasu na związek, każdą chwilę poza pracą poświęcam Julce. Tymczasem ona... sama chyba o to zadba. Kiedy wyjechałyśmy w czerwcu nad morze, zapytała ratownika, z którym ucięłam sobie krótką pogawędkę: «A może umówi się pan z mamą wieczorem na kawę?»".
Ze względu na dobro bohaterów ich imiona zostały zmienione.
Anna Biernacka
Źródło: www.zdrowie.onet.pl