Lekarze pierwszego kontaktu nie opiekują się nami jak należy - potwierdziła odczucia większości pacjentów Najwyższa Izba Kontroli.
Izba skontrolowała kilkadziesiąt przychodni w całym kraju. Wyniki nie są również zaskoczeniem dla Marioli Tuszyńskiej, rzecznik praw pacjenta przy NFZ w Bydgoszczy.
- Najczęściej pacjenci skarżą się, bo nie mogą wyegzekwować od lekarzy pierwszego kontaktu opieki nocnej i świątecznej - mówi Tuszyńska. - Jeśli źle się poczują po godzinie 18 ciągle dzwonią na pogotowie, zamiast do dyżurującego lekarza w przychodni. Nie ma bowiem odpowiednich informacji na ten temat.
Przez inspektorów NIK, niezbyt dobrze oceniani są również lekarze z przychodni, którzy nie chcą wydawać skierowań na badania diagnostyczne. Chorzy zbyt często mają wrażenie, że są leczeni "na oko".
Z wniosków kontroli NIK wynika, że lekarze nagminnie nie wysyłają nas na badania umożliwiające wczesne wykrywanie chorób, które są najczęstszą przyczyną zgonów. A to właśnie lekarz pierwszego kontaktu powinien zadbać o profilaktykę zawałów, czy chorób nowotworowych.
Trudny jest również sam dostęp do lekarza pierwszego kontaktu - godziny i daty wyznacza bowiem rejestratorka, która nie ma zielonego pojęcia, czy pacjent powinien być przyjęty natychmiast czy może na wizytę poczekać.
Zgodnie z założeniami reformy lekarz rodzinny i podstawowej opieki zdrowotnej powinien być przewodnikiem po systemie służby zdrowia, nadzorować leczenie, konsultować się ze specjalistami, a w razie potrzeby pomóc choremu. Nie tylko wypisać skierowanie, ale i znaleźć odpowiedniego fachowca. Ich zadaniem ma być dopilnowanie żebyśmy wtedy, gdy korzystamy z porad wielu specjalistów, nie łykali zbyt wielu leków. Ale według NIK wielu lekarzy nie można uznać za pomocnych pacjentowi przewodników.
- Niestety, tak to już jest - są lekarze świetni, przyjaźni pacjentom, oddani swojej pracy i tacy, którzy nie są zadowoleni i nic nie robią, by chorego traktować jak należy - podsumowuje Mariola Tuszyńska. - Widać to po liczbie telefonów ze skargami do naszego biura.
Dr Sławomir Czachowski, konsultant wojewódzki ds. medycyny rodzinnej, twierdzi, że wyniki kontroli NIK godzą w lekarzy rodzinnych. - Co innego lekarz, który akurat skończył specjalizację lekarz rodzinny, a co innego na przykład anestezjolog, który pracuje w przychodni jako lekarz ogólny - wyjaśnia. - Rodzinny jest przygotowany do realizowania idei bycia opiekunem i przewodnikiem dla pacjenta. Lekarz ogólny nie, no chyba, że ma do tego jakieś wrodzone zdolności. Nie wiem, ilu lekarzy z tych skontrolowanych było specjalistami w naszej dziedzinie. Nie mogę więc odnieść się do wyników kontroli.
Instytucja lekarza rodzinnego nie jest wyszczególniona w katalogu usług medycznych kontraktowanych przez NFZ. Jest tylko opieka podstawowa. W jej ramach każdy medyk z przychodni może mieć pod opieką nawet 2,5 tysiąca osób. Za każdego dostaje 90 złotych rocznie.
Źródło: www.rynekzdrowia.pl
Zdjęcie: www.images.google.pl