Forum
Jak powiedzieć komuś kogo się kocha o depresji...?
Autor tematu aniulka (27)
Szczecin
20-04-2009 13:03
Ja także uważam, że aniulka da rade!
Warmia
20-04-2009 19:42
Aniulko,pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze. Powiedz o wszystkim, Jak bardzo kocha to zostanie.Kocha się mimo wszystko.
Jeżeli chodzi o Ciebie, nie dołuj się,jesteś wartościową dziewczyną,podnieś swoją samoocenę,.
Jestem z Tobą,trzymam kciuki i życzę powodzenia.
Dasz sobie radę, wierze w Ciebie.
21-04-2009 00:03
Aniulko nie mów, ze On zasługuje na kogoś lepszego, bo dla niego bez wątpienia to Ty jestes najlepsza. A zresztą da sie wyczuć, ze jestes wyjątkową osobą.
Poza tym może On sie orientuje, ze masz tą chorobę, tylko taktownie nic nie mówi i czeka na Twój krok
Lublin
21-04-2009 08:12
A ja wierzę że aniulka powie wszystko swojemu chłopakowi, a on będzie ją jeszcze mocniej kochał i wspierał w leczeniu..tylko potrzebuje czasu i może odrobine odwagi i wiary tak w siebie jak i w miłość jaka jest między aniulką a jej chłopakiem
21-04-2009 12:15
Jak powie, to pewnie przyniesie Jej to ulgę i bedzie sie lepiej czuła. Bardzo dobrze Ją rozumię, bo wiem jak mnie zależało kiedys, zeby nikt sie o tym nie dowiedział na co choruję i gdzie sie leczę. A teraz to wogóle nie kryje sie z tym.
Ja nie trafiłam na odpowiedniego człowieka, dlatego m.in tak sie potoczyło moje zycie. To jest facet dla, którego choroba to słabośc i wstyd. A sam jest alkoholikiem. Moze gdyby był inny i byłby przy mnie, to nie zabrnęłabym tak daleko w tej chorobie, ale to co przeszłam przy nim będąc już chorą, nie życze nikomu. I mimo, ze moja córka była wtedy mała, to próbowałam ze sobą skonczyc. Czułam sie niepotrzebna, bezwartosciowa i byłam przekonana, ze jak ja uwolnię od siebie to bedzie lepiej. Jeszcze do dzis pojawiaja sie takie myśli, ale trzymam sie dzięki lekom.
Dlatego Aniulka jak masz tak fajnego faceta przy sobie, to mu zaufaj i opowiedz mu wszystko o czym tylko chcesz i potrafisz mówic
Szczecin
21-04-2009 12:21
Szczerość i nieukrywanie swojej choroby to podstawa udanego związku, wiele lat ukrywałem cechy swojej choroby, maskowałem różne rzeczy i myślałem, że tak lepiej, że tylko tak dam się pokochać...nic bardziej mylnego: oszukiwałem innych i siebie a ukrywając coś nie mogłem być z nikim tak blisko jak bym chciał - takie błędne koło. Ale otworzyłem się i tylko nic nie kryjąc mogłem być szczęśliwy
21-04-2009 13:05
Ciekawe czy wszędzie jest tak jak u nas, ze ludzie wstydzą sie swoich chorób? Przecież nie można traktować choroby jak coś złego czy wstydliwego. Chociaz do tej pory np wstydzę sie przyznac do cukrzycy, bo większosc osob powie, ma cukrzyce bo za duzo je czy jest gruba, a skąd kto może wiedziec jaka jest prawda? Przeciez trudno, zeby każdemu tłumaczyć, dlaczego tak jest i skąd sie wzięły moje problem ze zdrowiem.
A odnosnie depresji, wielu ludzi uwaza, ze ktos ja ma , bo mu za dobrze i nie ma innych problemów
Lublin
21-04-2009 17:21
ja też nie wszystkim mówię o chorobie, ale to chyba nie wynika ze wstydu tylko z tego że nie wiem jak im to wytłumaczyć, bo niby jak powiedzieć że mam fobię lekową? Kto tego nie przeżył to nie uwierzy, ludzie wierzą tylko w te choroby które widać gołym okiem, wtedy potrafią zrozumieć , a jeśli nie widać to znaczy że sobie ją wymyslił z nudów lub dobrobytu tak jak pisze traszka, ale ci którzy mnie znają dobrze ...moi przyjaciele na których zawsze mogę liczyć wszystko wiedzą i u nich mam to zrozumienie..ale najbardziej mnie boli jeśli ktoś z rodziny twierdzi że te wszystkie dolegliwości które mam wymyślam sobie tylko dlatego żeby nie pracować i radzą żeby się wziąć w garść...wtedy czuję się strasznie podle, jak pasożyt
Poznań
21-04-2009 18:16
Dziękuję Wam moje dobre duszki

Wczoraj miałam przykrą rozmowę, słowa które usłyszałam otworzyły to co uważałam za zamknięte... starałam się zaciśnąc wargi, nie myślec... ale nie dałam rady. Najpierw ręce.. które drgały coraz bardziej i bardziej, pózniej ten głos w głowie, te myśli robiące się coraz głośniejsze i ból, który miałam wrażenie, ze wypełnia mnie od czubka głowy do samych stóp. Nie odbyło się bez ataku płaczu, bezdechu... On wszedł, zobaczył, nie rozumiał co się dzieję, a ja trzęsłam się coraz bardziej, nie mogąc powiedzieć słowa, wziął mnie w ramiona, przytulał, trzymał w objęciach, powiedział, ze będzie dobrze... Po godzinie minęło, nie pytał o nic, choć powiedział,że wysłucha wszystkiego co chce mu powiedzieć... Wytłumaczyłam co sie stało znaczy sytuacje która doprowadziła mnie do tego stanu, nie umiałam wytłumaczyć dlaczego zaareagowałam tak gwałtownie... Powiedział, ze się przestraszył i tak bardzo sie bał , ze może coś mi stać...


Traszka, nie wiem czy to jest odpowiedni facet. Myślę,że tak... Doceniam wszystko co piszesz, jesteś doświadczoną osobą wiele przeszłaś. Podobno tak naprawde ludzi poznaje się w trudnych sytuacjach.. Nie wiem czy mamy aż taką siłę w sobie, aby to przetrwać. Nasz związek nie ma jeszcze korzeni, to taka roślinka która rozkwita. Wiem,że to dobry i wartościowy człowiek, ale tak jak napisała omena1 trudno komuś zrozumieć coś czego nie widać gołym okiem. W jakiś sposób to ukrywanie daje mi siłę, to już 2 miesiąc bez leków... Omena1 ma racje, ze potrzebuje uwierzyć w miłośc, ale trudno uwierzyc w coś, co wydaje sie zbyt piękne aby mogło byc prawdziwe.

Admin2 również napisał cos co dało mi do myślenia. Ukrywając nie dam się naprawde pokochać drugiej osobie, ale może w tym tkwi problem, moze ten dystans w jakiś sposób jest takim moim murem obronnym.

Chce życ, kochać, śmiać się... Ale sama, to znaczy bez brzemienia depresji...
Lublin
21-04-2009 19:30
Aniulka dobrze wiem co przeżywasz, ale miałaś już świadectwo Jego miłości do Ciebie, o nic nie pytał, nie oczekiwał od ciebie tłumaczenia ...a jednak nie uciekł, nie zostawił cię, nie przestraszył się...doceń to aniulka, powiedz mu co sie dzieje..okaż mu odrobinę zaufania, na pewno to doceni.Masz już dowód na to że zasługuje na to żebyś mu opowiedziała o wszystkim...
Musisz uwierzyć w tę miłość i w to że na takie uczucie zasługują wszyscy, nie ma znaczenia czy ktoś jest chory i na co, jeśli sie kocha to takim jakim jest ta osoba, a nie jaką chcielibyśmy ją widzieć.
Sama też przechodziłam chwile zwątpienia i nadal je przechodzę, ale jednego jestem pewna tego że miłość nie wybiera, i jeśli na Ciebie trafiła to przyjmij ją bo byc moze to jest właściwy człowiek który wesprze Ciebie w każdej sytuacji, ale musisz odpłacić mu zaufaniem, bo to jest podstawa każdego związku.
Depresją się nie przejmuj, gdy będziesz miała wsparcie swojej miłości to na pewno oboje poradzicie sobie...bo razem to i walczyć łatwiej.
Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam za Was kciuki
22-04-2009 00:43
Z depresją to jest tak, ze miłość, czułość i wsparcie jest wspaniałym lekarstwem. My Aniulka bardzo duzo rzeczy postrzegamy inaczej. I wcale nie musi byc tak, ze Wasz związek nie ma jeszcze korzeni, mnie sie wydaje po tym co piszesz , ze jest inaczej. No ale my jestesmy bardzo nieufne.
Tak sobie myślę, czy Ty już nie masz dodatkowo newicy, która bardzo często występuje wraz z depresja.
Tak bardzo sie przeraziłam, jak doczytałam sie, ze Ty juz dwa miesiące nie zażywaz leków.
Bardzo Cie proszę, wróc jak najszybciej do leków. Wiesz napewno , ze w większości leki przeciwdepresyjne nie działają usypiająco, nie jest sie po nich "zakręconym". Moze, ze są zle dobrane to wtedy mogą byc takie objawy i trzeba je zmienic.
Ja wiem z własnego doswiadczenia, jak Ty sie biedulko teraz czujesz. To jest koszmar, nerwy, płacz i brak wiary w siebie. I tak w kólko. Ja tak przerywałam leczenie i czułam sie fatalnie.
Aniulka, zobaczysz, ze odpowiednie leki i miłość pozwolą Ci szybciutko wrócic do zdrowia.
Zyczę wszystkim duzo siły
Lublin
22-04-2009 08:01
Ja tak sobie myslę...czy aniulka nie ma przypadkiem zespołu odstawiennego, bo tych leków nie bierze już od jakiegoś czasu.
Niestety wiem jak to wtedy jest Czułam się bardzo źle, nie wiedziałam co się ze mną dzieje byłam w okropnym stanie, bo na własna rękę przerwałam leczenie...ale że to z odstawienia tak sie czuje dowiedziałam się od lekarza.
Aniulka depresja to taka choroba która nam całkowicie wypacza widzenie świata, jesteśmy niepewni tak siebie jak i innych, nieufność też nam nie pomaga
Zacznij ponownie leczenie bo to że je przerwałaś powoduje nasilenie objawów chorobowych...a na pewno poczujesz się lepiej przy odpowiednio dobranych lekach i świat zacznie wyglądać radośniej
22-04-2009 11:00
Te leki sie odstawia powolutku i zaczyna od zmiejszenia dawki.
Ja tak mam , ze zawsze mam o sobie złe zdanie, chocbym nie wiem jak sie starała to przezwyciężyc. U Was tez tak jest?
Lublin
22-04-2009 12:06
Ja mam wzloty i upadki, gdy czuję się naprawdę źle to widzę wszystko w czarnych barwach, nawet to co powinno mnie cieszyć nie przynosi żadnej radości...
ale gdy w miarę dobrze się czuję to świat wydaje mi się zupełnie znośny a i problemy nie wyglądają na nierozwiązywalne..
Wydaje mi sie że to właśnie specyfika tej choroby, takie zmienne nastroje.
22-04-2009 15:46
Witam wszystkich.Uważnie przeczytałem wszystkie posty i sam nie wiem co sądzić. W 91r zostałem napadnięty i pobity do utraty przytomności.trochę przeleżałem na urazówce i zostałem wypisany do domu, jednak z silnym urazem głowy.Tomograf nie wykazał żadnych zmian. Byłem wtedy na L4 i nie pracowałem.W domu zaczęły się u mnie, zwłaszcza w trakcie zasypiania dziwne lęki, halucynacje i pobudzona nerwowość. Zostałem skierowany do psychiatry, który z kolei wysłał mnie na trzy miesiące! na oddział psychiatryczny. Tam stwierdzono u mnie padaczkę pourazową ze stanami pomrocznymi, oraz silną depresję. Przepisano mi psychotropy, po których miało być lepiej. Nic bardziej mylnego, czułem się coraz gorzej, Mimo zażywania przepisanych leków w oddziale psychiatrycznym leżałem na przestrzeni lat około 30 razy. Tak zostałem lekomanem(uzależnionym od clonazepamum2mg), a leków antydepresyjnych brałem tyle rodzajów, że nawet nie potrafię ich wszystkich wymienić, aktualnie biorę 3xDoksepin250mg.Najbardziej dziwne są moje stany pomroczne przed atakiem padaczki pourazowej i po ataku.Po prostu nic nie pamiętam.Dwa razy w takim stanie próbowałem odebrać sobie życie, ale mnie odratowali w szpitalu.
Piszę to dlatego, że w 90r ożeniłem się z dziewczyna ze wsi, po prostu zakochałem się ze wzajemnością. Zamieszkaliśmy na wsi i wtedy jak nie pobili, żona była w ciąży. Jednak nie zrezygnowała ze mnie, pomimo moich czasem bardzo dziwnych zachowań, Do dzisiaj dorobiliśmy się czterech synów jak marzenie. Pomimo, że mieszkaliśmy na wsi, gdzie każdy wie o wszystkim, taka wiejska specyfika,żona zawsze była dla mnie pomocą(to za małe słowo), ale nie wiem jak to inaczej określić, nawet po dwóch próbach samobójczych nie miałem żadnych wymówek, a zawsze dobre słowa, Kiedy ryczałem jak bóbr, zawsze niosła mi pociechę, po prostu nie umiem określić naszych relacji, jest dla mnie po prostu aniołem.Chociaż mogła ode mnie odejść, kiedy tylko chciała, w momencie zachorowania mieliśmy tylko jedno dziecko, na które musiałbym łożyć alimenty.Żyję tylko dzięki niej! I dla Niej i synów. Zrezygnowała dla mnie z pracy zawodowej, jest zawsze przy mnie. Ataki epileptyczne mam 3,4 w miesiącu, a depresję zawsze, wiekszą lub mniejszą, ciągle na prochach. Ona potrafi rozróżnić czy jestem sobą, czy mam stan pomroczności jasnej, podaje mi leki i atak czasami nie nadchodzi. Bez Niej nie potrafiłbym po prostu żyć. To, co przeszła ze mną niewiele kobiet by wytrzymało, co odbija się również na jej zdrowiu. To tyle o mnie, na moim przykładzie widzicie, że kwestia czy powiedzieć partnerowi o chorobie jest bezprzedmiotowa, jeśli partner(ka) jest odpowiedni. Pozdrawiam wszystkich Krzysztof
Poznań
22-04-2009 20:59
Nieraz próbuje wszystko ogarnąc... Traszka i omena1 mają rację, wiele z tego co odczuwam i na moją aktualną ocenę tego co przeżywam i to co i jak teraz odbieram duży wpływ mają leki, a raczej ich brak...

Każdy ma wzloty i upadki. Nie ważne czy ma depresje czy jej nie ma. W naszym wypadku największym problemem jest wrażliwość która sprawia, że wszystko odczuwamy o wiele silniej, widzimy świat inaczej... ale wiem, że nie gorzej, ze wiele z siebie możmey dać innym... Może właśnie dlatego istnieją ludzie tacy jak my? Moja lekarka na pytanie dlaczego własnie ja muszę chorowac właśnie na to, czemu depresja wybrała mnie. Odpowiadała, że jestem wyjątkowa, że takich ludzi z wrazliwością jest mało i oni ( to znaczy my)są takimi punktami orientacyjnymi, w świecie w którym znika zwykłe ludzka wraźliwość... Miałam 13 lat nie wiem na ile wtedy w to wierzyłam, ale pomagało mi to nie czuć się takim "niczym".

Mam staż w depresji, i dzięki długoletnim leczeniu, i lekarce na którą trafiłam. Potrafie odróznić czynniki które tworzy "moja głowa w depresji" od tego co jest w rzeczywistości. Musiałam nauczyć się żyć z depresją bez leków ( w jakimś okresie nie mogłam brać lekarstw- długa historia...). Więc próbuje tamtą sytuację,dokładnie to czego co sie wtedy nauczyłam wcielić w życie tu i teraz. Wychodzi róznie...

Czytam historie Krzysztofa... płacze... Nigdy nie wierzyłam w dobre zakończenia, a tutaj... Czytam jego post poraz kolejny i kolejny, i próbuje zrozumieć, a jednocześnie coś we mnie się raduje wiedząc że nie zawsze wszystko musi być tak beznadziejne. Jak Krzysztof piszę o swojej żonie... Jak bardzo ją kocha, jak wierzy w tą miłość.

Odpowiedni partner, ale skąd mieć tą pewność? Powiedzieć albo i nie.. Szczerość, zaufanie, brak strachu....

Czasem zastanawiam się ile mnie jest we mnie? Jak bardzo leki mnie zmieniły.Dlaczego mu nie powiem? Czy to strach? Niepewność co to jego uczuć czy do moich?

Czasem dobrze zamknąc oczy, wsłuchać się w siebie czy kogoś kto nam siebie przypomina.

Za dużo myśli w głowie...Pozdrawiam ciepło
23-04-2009 07:40
Witaj Aniulka.Przed chorobą miałem świetną pracę, wiele planów na przyszłość, byłem niepoprawnym optymistą, chociaż czasy były złe, początek niepodległości, inflacja, drożyzna. A jednak wspominam te czasy z rozrzewnieniem. Kochałem i byłem kochany. Po zachorowaniu wszystko uległo zmianie, oprócz miłości.Kilkadziesiąt pobytów na oddziale psychiatrycznym, zażywane psychotropy, stres zrobiły ze mnie innego człowieka. Piszesz, że leki Cię zmieniły,psychotropy zawsze zmieniają. Osobiście, bez zażywania leków nigdy bym nie zasnął (raz próbowałem odstawić, w szpitalu i nie spałem 7 dni!), trząsłem się jak galareta, nie byłem w stanie utrzymać kubka z herbatą, byłem karmiony dożylnie i po nieudanej walce z lekomanią zażywam leki do dzisiaj. Uważam, że stały się częścią mnie. Nie umiem jak Ty zamknąć oczu i wsłuchiwać się w siebie, widzę moich znajomych z psychiatryka, z różnymi chorobami, nawet nie znam ich nazw. Nie potrafię się wyciszyć, bo nie wiem ile jeszcze zostało ze mnie, a ile z psychotropów.
Jak wspomniałem mieszkam na wsi, w małej społeczności,gdzie wszyscy wszystkich znają, ludzie chorzy,jak ja, są uważani za pariasów trzeciej kategorii.do drugiej zaliczani są alkoholicy, którzy piją nałogowo, terroryzują swoje rodziny(damscy bokserzy), a ich język nie ma nic wspólnego z językiem polskim, pierwsza kategoria to tzw. " ludzie normalni ", Którzy wszystko wiedzą,chociaż w moim mniemaniu wielu z nich kwalifikuje się do sal o miękkich ścianach. I to oni nie tolerują takich jak ja. Jestem abstynentem, niepalącym i w żaden sposób nie przystaję do ich rozumowania
normalności, nie będę przytaczał inwektyw jakimi jestem obrzucany. W miejscu zamieszkania nie mam przyjaciół,znajomych, po prostu zero tolerancji, większą sympatię wzbudza alkoholik leżący w rowie (z autopsji).Sama widzisz, jakie poplątane mam życie. Zauważyłem, że zaczynam sam się nad sobą użalać, a to pierwszy krok do ataku epi.Kończę i serdecznie pozdrawiam Krzysztof
Lublin
23-04-2009 15:48
Krzysztof czytam co piszesz i zastanawiam się dlaczego w ludziach jest tak mało tolerancji, a może oni po prostu się boją?
Jesteśmy narodem strasznie zaściankowym, nie liczy się to że jesteś fajnym chłopakiem, potrafiącym radzić sobie pomimo choroby, liczy się choroba i to że nazywana jest psychiczną.
Chyba ja mam szczęście bo nigdy nie spotkałam się z takim odrzuceniem i brakiem zrozumienia, ale wiem że istnieje i nie mogę zrozumieć takich ludzi dla których alkoholik znęcający się nad własną rodzina zasługuje na większy szacunek niż ty.
Krzysztof , możesz być z siebie dumny że dajesz sobie z tym wszystkim radę, a ludzie zawsze się bali tych którzy w jakiś sposób są inni , a szczególnie przed tym co nieznane i dla niektórych niezrozumiałe.
Aniulka co do miłości ...to nigdy nie można być pewnym do końca że to ten jedyny, czasem trzeba zaryzykować.
Wiem tylko że w miłości liczy się przede wszystkim zaufanie i to że możesz liczyć na partnera w każdej sytuacji, jeśli Twój chłopak taki jest...otwórz się przed nim, zaryzykuj, sprawdź czy Twoja choroba go nie wystraszy..bo przecież kiedyś będziesz musiała mu o niej powiedzieć, a czym dalej to odciągasz możesz mieć wyrzuty sumienia i coraz ciężej Ci będzie..poza tym postaw się w sytuacji Twojego chłopaka, chciałabyś na pewno żeby Ci ufał..ale to działa w obie strony .
Trzymam za Was kciuki.
Pozdrawiam cieplutko
Poznań
24-04-2009 17:38
Krzysztofie wiem, co czujesz... Wiem, jak to jest być wytykanym palcami, obrazanym, traktowanym jak ktos z kategorii poniżej wszystkich istot ludzkich. Znam uczucie odrzucenia przez ludzi którzy zyją obok, przechodzenia na drogą strone ulicy lub chodnika na twój widok, plucie przez osoby, które jeszcze do nie dawno uwazało się za przyjaciół. Wychowałam się i mieszkałam w małej miejscowieści, wieś, gdzie wszyscy się znają, gdzie wszyscy wiedzą o wszystkim i wszystkim wszystko( przynajmniej tak im sie wydaje).Zupelnie jak u Ciebie... Zachorowałam też nagle w moim życiu wydarzyło się coś co zmieniło wszystko, trauma.. jedno wydarzenie, i pstryk całe dotychczasowe życie diabli biorą. Na szczęście znalazły się osoby takie jak moja lekarka, terapeutka i jeszcze jeden niezwykły człowiek, którzy zabrali mnie z stamtąd... Miałam szanse zacząc od nowa, w miejscu gdzie jestem tylko jedną z wielu, anonimowa z pustą kartką, bez etykietki "wariatka". I tak jestem tu gdzie jestem. Choc nawet początek w nowym miejscu nie jest łatwy. Dlatego podziwiam to, ze wytrzymujesz. Świadczy to o sile którą posiadasz. Trzymaj tak dalej, Nie przejmuj się mentalnością ludzi, którzy nie dorastają do poziomu twojego i twojej żony.

Omena, wiesz Krzysztof uświadomił mi, że "tutaj"gdzie teraz mieszkam, nikt nic nie wie o mojej chorobie, ani na uczelni, ani znajomi, nikt...

W miłości liczy sie zaufanie- oczywiście zgadzam się. Pomyslalam,że zrobi to znaczy powiem mu krok po kroku. Wczoraj zrobiłam krok pierwszy - wyszedł dziwnie.. chodziło o zmienne nastroje, a to przecież dopiero wierzchołek góry lodowej...
25-04-2009 08:25
Witaj Aniulka, to dobrze, że mieszkasz w innym miejscu,gdzie nikt nie przyklei do Ciebie wiadomej etykietki.Moim skromnym zdaniem, powinnaś powiedzieć partnerowi o swojej chorobie i to nie małymi kroczkami, ale od razu. Zadajesz sobie pytanie, jak znaleźć odpowiedniego partnera? mówiąc swojemu aktualnemu o chorobie sprawdzisz jego reakcję i od razu będziesz wiedzieć, czy partner jest odpowiedni. Jeśli będziecie razem, a Ty mu nic nie powiesz, to i tak się kiedyś wyda, że jesteś chora. Wtedy możesz oczekiwać gwałtownej reakcji z jego strony, wymówek, że był okłamywany przez Ciebie, dla faceta jest to normalny objaw. W porównaniu ze mną, jesteś osobą młodą, czeka Cie jeszcze wiele wyzwań, życie jest brutalne, jak myślisz, jak długo Twoje nowe otoczenie zorientuje się, że jesteś "psychiczna", musisz przyzwyczajać do tej nazwy, bo będzie Ci często towarzyszyć, gdziekolwiek sie znajdziesz? Przemyśl to, zrobisz jak będziesz chciała, z mojej strony to tylko sugestia, Ale nie okłamuj dalej partnera, bo źle na tym wyjdziesz...jeśli jest odpowiedni i Cie kocha, to nie masz sie o co martwić, jeśli będzie inaczej, to jak dalej będzie wyglądał wasz związek? Wybacz, że piszę tak bezpośrednio, nie lubię stosować uników, bo źle sie to kończy. Też będę kończył, życzę odwagi, więcej wiary w siebie i partnera, pozdrawiam Krzysztof
Dodawanie postów możliwe jedynie po zalogowaniu

STATYSTYKI

zdjęć7598
filmów425
blogów197
postów50485
komentarzy4204
chorób514
ogłoszeń24
jest nas18894
nowych dzisiaj0
w tym miesiącu0
zalogowani0
online (ostatnie 24h)0
Utworzone przez eBiznes.pl

Nasze-choroby.pl to portal, na którym znajdziesz wiele informacji o chorabach i to nie tylko tych łatwych do zdiagnozowania, ale także mających różne objawy. Zarażenie się wirusem to choroba nabyta ale są też choroby dziedziczne lub inaczej genetyczne. Źródłem choroby może być stan zapalny, zapalenie ucha czy gardła to wręcz nagminne przypadki chorób laryngologicznych. Leczenie ich to proces jakim musimy się poddać po wizycie u lekarza laryngologa, ale są jeszcze inne choroby, które leczą lekarze tacy jak: ginekolodzy, pediatrzy, stomatolodzy, kardiolodzy i inni. Dbanie o zdrowie nie powinno zaczynać się kiedy choroba zaatakuje. Musimy dbać o nie zanim objawy choroby dadzą znać o infekcji, zapaleniu naszego organizmu. Zdrowia nie szanujemy dopóki choroba nie da znać o sobie. Leczenie traktujemy wtedy jako złote lekarstwo na zdrowie, które wypędzi z nas choroby. Jednak powinniśmy dbać o zdrowie zanim choroba zmusi nas do wizyty u lekarza. Leczenie nigdy nie jest lepsze od dbania o zdrowie.

Wysokiej jakości bielizna męska już w sprzedaży. |